środa, 14 stycznia 2015

Pyramids of Mars + gdzie oglądać Classic Who

Nie ukrywam, że do obejrzenia trzynastego epizodu dwunastego sezonu Doktora zachęcił mnie tytuł. Starożytny Egipt i Mars - to się zajebiście klei, pachnie starożytnymi kosmitami i teorią spiskową, czego chcieć więcej?
Tak sobie myślę, że na Marsie mogła istnieć kiedyś cywilizacja, która wysłała jakieś niedobitki na Ziemię w momencie, gdy Mars stał się niezdatny do zamieszkania, niedobitki nie przetrwały fizycznie, ale pozostały w zbiorowej świadomości jako bóstwa egipskie czy babilońskie. Wiem, że to głupie, ale teoretycznie możliwe i w ogóle czemu nie, byłoby fajnie.

"Pyramids" to drugi po "Leisure Hive" obejrzany przeze mnie epizod z Czwartym i już na tym etapie propsuję go, doceniam i nie dziwi mnie, że jest to najbardziej popularny Doktor. Jest po prostu szalenie doktorowy ze swoją ekscentrycznością, geniuszem i nieprzewidywalnością, ma przy tym dziwną mordę, a szalonym stylem bycia przypomina Dziewiątego. Nierzadko ratuje sytuację całkiem nieoczekiwanie, gdy wszyscy są już nastawieni na porażkę, mimo żelków i szaliczka potrafi być bezwzględny i twardy.

Napiszę to jeszcze raz: jeśli jesteście w stanie znieść poziom efektów specjalnych w klasycznych Doktorach, to naprawdę warto. Ponownie fabuła wciągnęła mnie na maksa, ponownie wyobraziłam sobie, jakie emocje musiały wiązać się z oczekiwaniem na kolejny odcinek. Tym razem Doktor wraz z Sarą Jane trafiają do wiktoriańskiej posiadłości (w sposób tradycyjny, tj. przeniesieni automatycznie przez TARDIS tam, gdzie akurat dzieją się dziwne rzeczy). Okazuje się, że właściciel domu, kolekcjoner egipskich zabytków profesor Scarman, uwolnił z sarkofagu dziwną i potężną moc, reprezentowaną póki co przez trzy humanoidalne mumie z Marsa...


śmierć z ręki (a raczej klaty) przerażających marsjańskich robotów

Po tym, jak Scarman zaginął, posiadłość przejął Egipcjanin Ibrahim Namin, który za pośrednictwem sarkofagu przyzywa starożytne bóstwo. Dalej zaczyna się szaleństwo i jazda bez trzymanki, wspomniany pokorny sługa egipskiego boga Sutekha zostaje niecnie przez niego wykorzystany do otwarcia czasoprzestrzennego tunelu, przez który Sutekh zamierza dotrzeć na Ziemię. Jest on oczywiście ukrywającym się na Marsie kosmitą, ostatnim ze złowrogiej i szalonej rasy Ozyrian. Sygnał z Marsa zostaje zaś wykryty przez prymitywny radioteleskop wynaleziony przez brata zaginionego profesora, w międzyczasie zaś zaczyna wywierać hipnotyczny wpływ na mieszkańców...

BTW - Sutekh czytany jest dokładnie tak jak się pisze, z niemym "H", co przy niezbyt wysublimowanym poczuciu humoru jest źródłem nieustającej beki.

Jak już wspomniałam, przez wszystkie cztery odcinki fabuła pędzi naprzód jak sonda na Marsa, dłużyzn brak, kryzysy pojawiają się regularnie i wyglądają groźniej niż w większości nowych epizodów (przynajmniej od piątego sezonu). Klimat jest absolutnie niepowtarzalny, pomieszanie steam-punku z zakazaną archeologią i staroświeckim science-fiction. Sarah Jane w porównaniu z Zoe i Peri posiada charakter i wolną wolę, a cała ta dobroć okraszona jest bardzo, ale to bardzo dosłowną muzyką. Dziś po prostu nie robi się takich rzeczy, przy wielokrotnie wyższym budżecie i większych możliwościach technicznych w większości przypadków i tak wychodzi kupa.



Gdzie oglądać klasyczne epizody? Jeśli chodzi o wersję z polskimi napisami, jest to dosyć problematyczne, ponieważ część odcinków została przetłumaczona (napisy dostępne np. na Gallifrey), problem jest jednak z synchronizacją. Osobiście bardzo nie lubię się bawić w ręczne przesuwanie napisów. Niektóre odcinki z wbudowanymi napisami są dostępne na chomiku whomanistyka, online można obejrzeć co nieco na blogu whomaniaki. Wszystkie odcinki (chyba) są dostępne w oryginale na kanale Mr Meat Science na dailymotion i tam też oglądam, niemniej jednak czasami nie jarzę niuansów i muszę co nieco doczytać. Zapisałam się za to na angielski organizowany przez sektę zwaną dla niepoznaki organizacją studencką, co mnie trochę przeraża, bo będą tam mili ludzie i będę musiała z nimi rozmawiać, ale czego się nie robi dla Doktora i ewentualnie dla podniesienia kompetencji.

sobota, 10 stycznia 2015

Przeczytaj 52 książki i pozostań tłukiem

Znowu będzie wrednie i złośliwie. Zawsze miałam bekę ze wszystkich facebookowych grup/statusów/akcji typu "nie czytasz - nie idę z tobą do łóżka", "nie jestem statystycznym Januszem, bo czytam" itp. Dlaczego? Głównie ze względu na ostentacyjność oraz fakt, że nie uważam czytania książek samego w sobie za wyznacznik inteligencji/obycia/whatever. Żeby było jasne - nie uważam również literatury stricte rozrywkowej za jakąś ujmę na honorze, zwłaszcza że czytam głównie kryminały i science fiction (kiedyś jeszcze chciało mi się sięgać po klasykę i poezję, teraz średnio). Niemniej jednak Camilla Lackberg czy Kevin Hearne to rozrywka taka sama jak serial czy gra komputerowa, a niejednokrotnie serial jest bardziej ambitny.

Co czytają ludzie, którzy na fejsie trąbią wszem i wobec, że przeczytają 52 książki w 2015 roku?



LOL. LOL. LOL. Nie będę pastwić się nad twórczością Michalak, jako że zajęły się tym już inne blogi, m.in. Margaj Willa, Trzyczęściowy Garnitur czy Czarne Owce Literatury i jest to zaiste niewyczerpane źródło beki.



a wogule to zalezy czy umiesz czytac czy nie umiesz czytac bo z pisaniem to wogule lipa



Wybitne arcydzieło światowej myśli ekonomicznej, Biblia sprzedawców perfum i ubezpieczeń od niczego.



Nie, po prostu kurwa nie. Lepiej już nie czytać w ogóle.

Tyle hejtu z mojej strony, rzecz jasna na stronce mamy również przykłady przyzwoitej literatury, ale co z tego, skoro większość dziewczyn (prawie zawsze są to dziewczyny) lajkujących czytelnicze inicjatywy to mentalne grażyny i typowe piwa z sokiem. Moja znajoma pracuje w księgarni i regularnie nawiedzają ją lachony, które szukają książek "psychologicznych, takich, wie pani, o życiu".


by Sztuczne Fiołki

P.S. Z ciekawości zrobię sobie w tym poście własną statystykę, którą będę aktualizować i w sumie zobaczymy, jak wypadnę na tle Piw z Sokiem. Zaczynamy.

1/52 Jay Ingram, "Płonący dom. Odkrywając tajemnice mózgu"
2/52 Larry Niven, "Pierścień"
3/52 John Wyndham, "Poczwarki"
4/52 Justin Richards, "Doctor Who. The Deviant Strain"
5/52 Igor Nowikow, "Rzeka czasu"
6/52 Jared Diamond, "Trzeci szympans. Ewolucja i przyszłość zwierzęcia zwanego człowiekiem"
7/52 Gareth Roberts, "Doctor Who. Only Human"
8/52 Dean Devlin, "Dzień niepodległości"
9/52 Dan Simmons, "Hyperion"
10/52 Andrzej Blikle, "Doktryna jakości. Rzecz o skutecznym zarządzaniu"
11/52 Sherry Sheethaler, "Kłamstwa, przeklęte kłamstwa i nauka"
12/52 Robert Sawyer, "Hominidzi"
13/52 Natsuo Kirino, "Out"
14/52 Dan Simmons, "Upadek Hyperiona"
15/52 Michael Shermer, "Why people believe weird things"
16/52 Daniel Kahneman, "Pułapki myślenia"
17/52 Ben Bova, "Powersat. Satelita energetyczny"
18/52 Brian Sanderson, "Z mgły zrodzony"
19/52 Richard Dawkins, "Bóg urojony"
20/52 Brian Sanderson, "Studnia wstąpienia"
21/52 Alfred Bester, "Gwiazdy moim przeznaczeniem"
22/52 Neal Stephenson, "Zamieć"
23/52 Julie Gregory, "Mama kazała mi chorować"
24/52 Adam Snerg Wiśniewski, "Robot"
25/52 Andy Weir, "Marsjanin"
26/52 Marc Elsberg, "Blackout"
27/52 Stephen Baxter, "Wyprawa"
28/52 Robert Maurer, "Filozofia kaizen"
29/52 Amelie Nothomb, "Z pokorą i uniżeniem"
30/52 Kim Stanley Robinson, "Czerwony Mars"
31/52 Alan Sokal, "Modne bzdury"
32/52 Tess Gerritsen, "Prawo krwi"
33/52 Stefan Weinfeld, "Janczarzy kosmosu"
34/52 Daniel Wilson, "Robokalipsa"
35/52 James Dashner, "Więzień Labiryntu"
36/52 James Dashner, "Próby ognia"
37/52 Zdzisław Lekiewicz, "Filozofia science fiction"
38/52 John Wyndham, "Dzień tryfidów"
39/52 Marek Huberath, "Gniazdo światów"
40/52 Dan Simmons, "Endymion"
41/52 Egan Greg, "Kwarantanna"
42/52 Stephen Baxter, "Antylód"
43/52 Jo Nesbo, "Syn"
44/52 Stephen Baxter & Arthur Clark, "Oko czasu"
45/52 Barry Parker, "Kosmiczne podróże w czasie
46/52 Orson Scott Card, "Glizdawce"
47/52 Herbert George Wells, "Pierwsi ludzie na Księżycu"
48/52 Stephen Baxter, "Tratwa"
49/52 Claire North, "Pierwszych piętnaście żywotów Harry'ego Augusta"

Trzy fajne książki o mózgu

Masz co najmniej dwa mózgi (a przypuszczalnie znacznie więcej): jeden produkuje myśli, o których myślisz, że masz nad nimi kontrolę - to do tego mózgu prawdopodobnie odwołujesz się, gdy "określasz stan swojego umysłu", podejmując decyzję. Drugi mózg to ten, który bez twojej wiedzy podejmuje w twoim umyśle decyzję za ciebie.

Jay Ingram, Płonący dom. Odkrywając tajemnice mózgu

Możliwe, że świadomość jest tylko formą istnienia materii taką jak stan skupienia czy ładunek elektryczny, co jest zajebiste i przerażające zarazem. Możliwe również, że skomplikowana maszyna, jaką jest ludzki mózg, nie jest w stanie zrozumieć samej siebie, co jest z kolei nieco dołujące, ale próbować zawsze warto. Dlatego wezmę dziś na tapetę trzy fascynujące popularnonaukowe książki traktujące o badaniach ludzkiego mózgu.


1. Jay Ingram, Płonący dom. Odkrywając tajemnice mózgu

Jak zapowiada autor we wstępie - w książce nie ma ani słowa o różnicach między płciami, o ośrodkach mózgu odpowiedzialnych za doznania seksualne ani o tym, że wykorzystujemy 10% swojego potencjału (mój ulubiony mit ze stron typu wiedza bezużyteczna, zdelegalizowałabym takie strony i wyjebała każdemu, kto to powtarza). Jest za to sporo o podstawowych funkcjach takich jak zapamiętywanie, uczenie się, rozpoznawanie twarzy czy śnienie - i o tych podstawowych funkcjach wiemy zdumiewająco mało. Na co dzień nasze postrzeganie rzeczywistości wygląda fajnie i stabilnie, więc raczej nie zastanawiamy się nad jego charakterem, który bynajmniej nie jest obiektywny. Tak w skrócie - wspomnienia są zniekształcone i bardzo podatne na manipulację, można stracić pamięć krótkotrwałą, pamięć twarzy albo być przekonanym, że twoja ręka nie należy do ciebie. Niefajnie. A to wszystko czysta neurologia, nie mówimy tu o zaburzeniach psychologicznych.



2. Oliver Sacks, Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem

Dziwnych zaburzeń ciąg dalszy, tym razem książka w całości poświęcona ludziom, którzy nie rozpoznają przedmiotów, nie czują własnego ciała, nie postrzegają lewej strony, cierpią na zespół Tourette'a czy posiadają genialne zdolności matematyczne przy jednoczesnym autyzmie. Autor pracował z opisywanymi pacjentami i z dużą dawką empatii skupia się na ich prywatnych historiach, zachowując jednocześnie naukowe podejście do sprawy. Historie te bywają zaś dramatyczne, bywają wzruszające, bywają i optymistyczne, jak w przypadku starszej kobiety, która odzyskała popęd seksualny na skutek uszkodzenia mózgu.




3. Jürgen Thorwald, Kruchy dom duszy

Trzecia - po "Stuleciu chirurgów" o początkach chirurgii jako takiej oraz "Triumfie chirurgów" o przeszczepach - część cyklu Thorwalda, poświęcona tym razem chirurgii mózgu. Ponownie mamy tutaj skupienie na prywatnych historiach pacjentów i lekarzy, książkę czyta się niemal jak kryminał. Fascynująca i przerażająca jednocześnie, pokazuje trudne początki chirurgii mózgu, która przez długi czas była dziedziną niejako eksperymentalną. Dla współczesnego czytelnika wręcz szokująca może być brawura, z jaką działali pionierzy medycyny - zaczynając od usuwania guzów mózgu praktycznie na oślep, poprzez osławioną lobotomię oraz inne eksperymentalne techniki powodujące niekiedy nieodwracalne skutki, dochodząc w końcu do zadowalających rezultatów. Historia neurochirurgii jest krótka i fakt, że obecnie jesteśmy w stanie przeprowadzać operacje na otwartym mózgu z dobrym skutkiem, zawdzięczamy eksperymentom budzącym we współczesnym czytelniku uzasadnione wątpliwości etyczne.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Moje najdziwniejsze sny

Czytam sobie właśnie o teoriach snu w książce "Płonący dom. Odkrywając tajemnice mózgu" (będzie w kolejnej notce) i stwierdziłam, że opiszę kilka snów, które szczególnie mnie urzekły. Zawsze przykładałam do snów sporą wagę nie tyle ze względu na przypisywanie im jakiegokolwiek znaczenia (którego raczej nie posiadają), lecz ze względu na rozbuchaną kreatywność oraz komizm marzeń sennych. Siedziałam dość mocno w świadomym śnieniu i do teraz zdarza mi się śnić świadomie - fantastyczna sprawa. Poniżej kilka zdumiewających wytworów mojego nieświadomego umysłu.

1. Śniło mi się, że sponsorem mistrzostw świata w piłce nożnej była firma Bonduelle i w TV piłkarze jedli na boisku fasolę z puszki w ramach lokowania produktu, maskotką mistrzostw została zaś Fasola Olewa. Fasola Olewa była to kultowa postać z kreskówki, którą wszyscy świetnie wspominali z czasów dzieciństwa, a która zaczęła być ponownie emitowana. Spotkałam znajomych, którzy spieszyli się do domu, żeby zdążyć obejrzeć odcinek i bardzo się ucieszyłam, że znów będzie można śledzić przygody zwariowanego chodzącego strąka fasoli, która była wielką luzaczką i często mawiała "Fasola olewa!"

2. Śniło mi się, że byłam bagietką - ale nie taką zwykłą bagietką, tylko rodzajem pieczywa wymyślonego przez amerykańskich naukowców, które mogło magazynować duże ilości wody i przydawało się ludziom pracującym w upale. Siedziałam w kieszeni u wąsatego Meksykanina, który prowadząc małego chłopca za rękę wszedł właśnie do baru na pustyni wśród kaktusów. Odezwał się głos z offu: "Ten mężczyzna ciężko pracuje, by zarobić na utrzymanie syna, ale i on ma swoje grzechy na sumieniu". Meksykanin odzywa się do barmanki: "Oddawaj moje pół litra, dziwko".

3. Śniła mi się farma, na której szalony naukowiec Doktor Kwarantanna tworzył hybrydy ludzi i zwierząt, budynki były połączone siecią górskiej kolejki, którą kursowały odcięte części ciała, sprzęt itp. Razem z grupą osób, w której znajdował się m.in. Andrzej Wajda oraz nieletnia nimfomanka uciekłam z farmy i ukrywałam się w pobliskiej stodole. Ktoś zaczął wyciągać przeszłość nieletniej, wymieniając po kolei wszystkich jej kochanków, wśród których znajdowało się dziesięciu studentów, czterech obcokrajowców oraz jeden zecer.

A na koniec coś z innej beczki, co nie było bynajmniej zabawne i jakoś nie mogłam się otrząsnąć przez cały dzień po tym śnie. Zobaczyłam przestrzeń kosmiczną, w której unosiła się postać przypominająca Golluma z błoniastymi skrzydłami, a głos z offu oznajmił, że Bóg stworzył swój pierwszy świat, który okazał się nieudany i musiał go zabić - w tym momencie postać spadła w przepaść i spłonęła z wrzaskiem. Potem pojawiały się kolejne istoty, mniej lub bardziej zdeformowane, które były po kolei zabijane niewidzialną ręką wraz z komentarzem o nieudanych światach, które zawiodły swojego twórcę.
Akcja przeniosła się na ulicę, gdzie kilka osób stało przed kioskiem. Z wystawionej gazety wyczytali, że naukowcy odkryli myślące cząstki elementarne. Ktoś skomentował, że to niemożliwe, a ktoś inny odparł, że są rzeczy na niebie i ziemi, które nie śniły się filozofom. Koniec snu.


Toyen, Asleep (1937)

A czy wam jakieś sny szczególnie utkwiły w pamięci?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...