sobota, 21 lutego 2015

Spiskowa teoria samorozwoju # 2 - rozmowy kwalifikacyjne

Jest kilka pytań, które padają na rozmowach kwalifikacyjnych często, a im bardziej gówniane stanowisko, tym większa szansa, że zostaną zadane - w szczególności dotyczy to zatrudnienia w sprzedaży. Najlepiej przygotować sobie zawczasu odpowiedź, która zależnie od wybranej wersji może zachwycić HR-owca albo zrujnować nasze szanse na otrzymanie pracy.

1. Z jakim zwierzęciem się utożsamiasz?

Prawidłowa odpowiedź: Z mrówką, korporacja jest dla mnie wszystkim, a jednostka niczym. Ponadto nie posiadam własnego zdania.
Błędna odpowiedź: Cóż, myślę, że mam w sobie coś z leniwca.

2. Gdzie widzisz siebie za pięć lat?

Prawidłowa odpowiedź: Myślę, że stanowisko młodszego sprzedawcy ubezpieczeń od niczego zapewnia mi ogromne możliwości rozwoju i tym samym za pięć lat mogę zostać starszym sprzedawcą i cisnąć sprzedaż. Mogę również zostać koordynatorem i za sto złotych więcej cisnąć ludzi, żeby sprzedawali.
Błędna odpowiedź: Widzę siebie na Bali z drinkiem po tym jak zrobię przekręt z ubezpieczeniami od niczego i wypierdolę do Indonezji.

3. Proszę sprzedać mi ten długopis.

Prawidłowa odpowiedź: OMG JAKI ZAJEBISTY DŁUGOPIS WEŹ ZOBACZ TO BARDZO DOBRY DŁUGOPIS DZIAŁA I MA LOGO FIRMY KUPUJ KUPUJ KUPUJ
Błędna odpowiedź: No co pan, ja nie lubię takich zabaw. (autentyk, usłyszałam od rekrutera)

4. Proszę wymienić swoje wady.

Prawidłowa odpowiedź: Jestem pracoholikiem, moim problemem jest również perfekcjonizm oraz nadmierne wymagania wobec siebie.
Błędna odpowiedź: Moją wadą jest nadmierna szczerość, ponadto jestem leniwą szmatą bez ambicji i próbuję zaczepić się gdziekolwiek na umowę o pracę, żeby od razu iść na macierzyński.

5. Dlaczego zrezygnowałeś z poprzedniej pracy?

Prawidłowa odpowiedź: Sprzedawanie garnków nie było dla mnie wystarczająco rozwojowe i szukam nowych wyzwań.
Błędna odpowiedź: Praca była nudna i stresująca, więc zapaliłam sobie blanta w toalecie i włączył się alarm.(również autentyk)

Zupełnie inaczej wygląda rekrutacja do japońskiej firmy. Nie ma głupich pytań, nie ma sprawdzania umiejętności miękkich, których nie posiadam, a udowadnianie, że jest inaczej zawsze stanowiło największy problem. Japończycy sadzają kandydata koło hali produkcyjnej, gdzie hałasują maszyny i przewalają się stada ludzi, a następnie dają arkusz pokryty gęsto drobnymi znaczkami. Należy policzyć, ile razy dany znaczek pojawia się w każdym rzędzie i zsumować rzędy bez żadnej pomyłki. W międzyczasie obok siada grupka pracowników, dyskutując z ożywieniem przy kawie i kanapkach. Po liczeniu znaczków otrzymuje się listę zadań matematycznych do rozwiązania, potem testy na inteligencję typu dorysuj pasujący symbol (w końcu zaprocentowały godziny spędzone w pracy na gierkach point & click), a wszystko to przy akompaniamencie pracujących maszyn. Później jeszcze tylko test z excela i ze znajomości angielskiego.

Pozostaje mieć nadzieję, że wiedzą co robią i że było to bardziej miarodajne niż rozmowa o niczym z dziunią po specjalności HR w Wyższej Szkole Couchingu i Ucierania Pyr. Innymi słowy mam nadzieję, że ogarnę.

czwartek, 12 lutego 2015

Pora na przygodę: Fort XI Twierdzy Toruń

Jak wiadomo za mostem zaczyna się inny świat, gdzie koty miauczą dupami a szatan pije wodę chujem. Odkąd wybudowano nowy most da się dojechać do Zamostu nie ryzykując śmierci głodowej w korkach, wybraliśmy się więc na zwiedzanie opuszczonych fortów. Najbardziej godny uwagi okazał się Fort XI. Jak dojechać? Na Poznańskiej 152 jest salon Fiata, za którym znajduje się zjazd na nieczynną stację benzynową. Koło stacji mamy bramę z kłódką i plombą, ale wystarczy przejść się wzdłuż płotu i znaleźć furtkę...





Widok z zewnątrz, fort jest naprawdę duży i zwiedzenie całego zajęło około godziny.



Wejście do krainy grzybów.



Taki widok powitał nas na wejściu O_o











Dobre miejsce na imprezownię w klimacie BDSM.







Gwoli informacji: na dalszych zdjęciach mamy miejsca totalnie ciemne, bez żadnego dostępu światła dziennego, oświetlone lampą błyskową aparatu. Warto zaopatrzyć się w latarkę.









Trochę klaustrofobicznie, trochę strasznie, ale bez lipy. Pojawił się dreszczyk emocji, kiedy usłyszeliśmy za sobą kroki i głosy, na szczęście okazało się, że to tylko kolejna ekipa zwiedzających.







Rysunki na ścianach wykonane przez jeńców alianckich więzionych w forcie podczas II WŚ.







Nadchodzi koniec - moje ulubione graffiti, które można znaleźć w randomowych miejscach w mieście.





Wybraliśmy się również na Fort XII, który jest o wiele mniejszy i bardziej zaniedbany, oraz kompleks fortów w okolicach Szosy Okrężnej. Kilka zdjęć w kolejnej notce.

Creepypasta w prawdziwym życiu

Wybraliśmy się na zwiedzanie fortów. Fotorelacja pojawi się wieczorem, póki co przy przeglądaniu zdjęć jedna rzecz mnie zeschizowała. Natknęliśmy się na dziurę w murze, w środku ciemno, wejść się nie da, więc sięgnęłam do środka i zrobiłam zdjęcie z lampą błyskową. Po zgraniu sprawdziłam, co było w środku. Hm. Jak poniżej.

wtorek, 10 lutego 2015

Spiskowa teoria samorozwoju # 1 - coaching

W dzisiejszych czasach nikt nie uczy się tak po prostu, nie uprawia sportu dla funu i nie pracuje nad sobą we własnym zakresie. Żeby zmienić cokolwiek, konieczne jest:

1. założenie bloga/instagrama o tytule typu "life coaching", "fitness shit" czy coś w tym stylu, na który zależnie od tematyki wrzucamy zdjęcia sfotoshopowanych tyłków w spodenkach nike albo dizajnerskich fiszek w towarzystwie kubka kawy z czekoladową posypką (zamieszczamy dwie notki, po czym tracimy motywację)

2. zakup airmaxów, smartwatcha i kalendarza Ewy Chodakowskiej, które następnie lądują na allegro

3. wykupienie sesji u coacha, który powie nam, żeby się nie poddawać i w ogóle

Coach to jeden z zawodów istniejących we współczesnej kulturze korporacyjnej nie wiadomo po co. Terror produktywności nie pozostawia wiele czasu na refleksję, stąd też potrzebujemy nakierowania na właściwy tok myślenia, zgodnie z którym jedynym słusznym sposobem na życie jest wysiadywanie dupogodzin, robienie sprzedaży i relaksowanie się na dzwonek w ramach imprez integracyjnych bądź multisporta.

Wkrótce będziemy potrzebować coucha od oddychania, odpoczywania, jedzenia i spania, wszystkie te czynności powinny być bowiem podporządkowane produktywności. Jeśli chodzi o zajęcia po pracy, języki obce i excel są słuszną drogą rozwoju, słuszne są również rozrywki takie jak paintball czy seriale typu Californication czy Gotowe na wszystko. Z książek Pawlikowska. Filozofia, sztuka i fizyka skłania niepotrzebnie do myślenia.



środa, 4 lutego 2015

Dlaczego współczujemy Britney Spears, ale nie współczujemy Miley Cyrus

Zastanawiam się, jaka muzyka i jakie filmy będą wspominane z sentymentem przez dzisiejsze gimby. Rozmawialiśmy na angielskim o muzyce i wyszło na to, że o ile Nicky Minaj (zawsze odruchowo czytam to nazwisko jako "Mintaj") i Taylor Swift to gónwo, o tyle Britney i Spice Girls są super właśnie ze względu na sentyment. Co ciekawe, mile wspominają je również ludzie z Kolumbii i Indonezji, bo globalizacja. Każdy żałuje Britney, ale nikt nie żałuje Miley.





Było tak fajnie i tak się zjebało :<

Co jakiś czas na kwejkach i innych takich pojawiają się teksty o tym, jakie to lata 90. były fajne, bo nie siedziało się przed kompem, tylko biegało po podwórku, nadziewając na zardzewiałe gwoździe i nikt nie przejmował się tężcem, dzieci topiły się w gliniankach albo bawiły w pobliżu pracujących maszyn rolniczych. Plus zdjęcie kasety magnetofonowej i ołówka, gimby nie znajo, siedzą zapatrzone w ajfony i nie widują słońca. Poniekąd jest w tym racja, aczkolwiek szacowaną skalę zjawiska uważam za mocno przesadzoną, szczególnie kiedy wyglądam przez okno i widzę stada bachorów korzystające z dobrodziejstw zaśnieżonej górki.

Druga kwestia to ból dupy o nędzę i głupotę współczesnej muzyki oraz programów TV. Miałam okazję oglądać TV po raz pierwszy od długiego czasu i faktycznie mogę stwierdzić, że zmierzamy w kierunku idiokracji. W mainstreamowych mediach reklamy supli na niespanie, niesranie i zespół przeziębionej głowy (autentyk) przeplatane są programami, w których celebryci grają w bierki rozgotowanym makaronem pod wodą, a nastoletnie matki szukają męża rolnika. Nawet Discovery odchodzi od tematyki naukowej na rzecz odpicowywania samochodów, budowania domków na drzewie i nagiego surwiwalu. Z drugiej strony biedne anime, randki w ciemno i teleturnieje emitowane w latach 90. przez Polsat również nie były kierowane do tytanów intelektu, a kiedy w końcu założono nam kablówkę, namiętnie oglądałam "Bliźniaki Cramp", z kolei na Discovery interesowały mnie głównie programy o kosmitach.

Nie napiszę nic odkrywczego, ale wychodzi na to, że nawet kiepska muzyka i kiepskie programy bronią się po czasie, przepuszczone przez filtr wspomnień z czasów, kiedy nie wisiały na nami rachunki, kredyt czy widmo utraty pracy, martwiłyśmy się natomiast, czy ktoś poprosi nas do tańca na szkolnej dyskotece. Dlatego układając playlistę na domówkę, postaram się nie pominąć "Baby one more time".

P.S. Dzieciaki, które bawią się u mnie pod blokiem, są z przedszkola anglojęzycznego i rozmawiają z wychowawcą po angielsku. Nie da się ukryć, że pod pewnymi względami mają o wiele lepszy start od nas.

niedziela, 1 lutego 2015

Janusze landlordy posiadacze włości, czyli jak wynająć mieszkanie

W polskich miastach każdy, kto posiada kawałek pomieszczenia gospodarczego z dziurą do załatwiania się w podłodze, jest wielce landlordem na włościach. W miastach, w których znajdują się wyższe uczelnie, sprawa jest prosta. Janusz biznesu posiadający kawalerkę po babci z dywanami na ścianach wystawia ogłoszenie o treści "wynajmę studentom" zanim trumna z babcią zniknie w ziemi. Miła studentka pierwszego roku wynajmie miejscówkę wraz z jedenastoma koleżankami z Golubia-Dobrzynia i jeszcze będą się cieszyć, że jest taniej niż w akademiku. Janusz natomiast nie odda kaucji, powołując się na ujebany stół, i nie pozwoli ruszyć bezcennej wersalki z 1965 r.



zdjęcia pochodzą ze strony Chujowe mieszkania do wynajęcia

W małych miastach sytuacja wygląda nieco inaczej, Janusze również dyktują warunki, aczkolwiek prawo popytu niekoniecznie stoi po ich stronie. Mieszkań na rynku jest mniej, a wiele z nich to oferty typu "ogrzewanie centralne na piece kaflowe" albo "domek gospodarczy z osobną toaletą". Najemcy nie mają wielkiego wyboru, stąd też Janusze biznesu wykminiły, że zamiast kaucji zwrotnej można zażądać odstępnego. Myśleliście, że takie rzeczy to tylko w TBS-ach? Otóż nie - za przyjemność użytkowania w ramach najmu od osoby prywatnej meblościanki z portretem papieża oraz sedesu z klapą pokrytą włochatym dywanikiem należy wyłożyć nawet kilka tysięcy złotych.



Pół biedy, jeśli ma się jako takie doświadczenie i czas na szukanie. Wiadomo, na co zwrócić uwagę. Oglądałam mieszkanie, tanie, w dobrej lokalizacji i przyzwoicie urządzone. Grażyna zaznaczyła jednak od razu, że sąsiedzi są "specyficzni" i że nie ma być imprez - "tu obok jest Kotłownia, proszę do Kotłowni chodzić", tak powiedziała. Pytanie brzmi, jaka jest definicja imprezy zdaniem specyficznych sąsiadów, bo do moich znajomych przyjechała kiedyś policja i zastała czterech chłopaków grających w szachy. Spytałam z ciekawości, co mieści się za przeszklonymi drzwiami z szybą oklejoną gazetą, na co Grażyna odpowiedziała "a to nie powinno nikogo interesować". Podziękowałam, nie chcę być wrobiona w martwe dzieci w beczkach po kapuście.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...