poniedziałek, 2 listopada 2015

W poszukiwaniu elektro - raport październikowy

Tak jak nie było co robić, tak przyszedł październik, a wraz z nim nowe sezony seriali (w tej chwili oprócz Doktora - American Horror Story i The Knick), studenciaki i dobre imprezy na mieście. W listopadzie spodziewamy się m.in. imprezy depeszowej (dawno nie było), natomiast jeśli chodzi o październik, było tak...

1. Koncert GusGus - hala Międzynarodowych Targów Poznańskich

Mieszkając na Islandii można pracować w przetwórstwie rybnym albo być muzykiem. Stężenie dobrej muzy na kilometr kwadratowy jest nieproporcjonalne do liczby ludności, a oprócz Sigur Ros i Bjork na tym kamienisto-rybno-wulkanicznym gruncie wykluł się również GusGus. Wg wikipedii jest to muzyka elektroniczna z elementami trip-hopu, house, techno i jazzu. Jeśli o mnie chodzi, to nic mi nie robi dobrze tak bardzo jak połączenie dobrego pierdolnięcia z emocjonalnym wokalem oraz opcjonalnie seksownym skandynawskim wokalistą z dziwną mordą (mój ulubiony typ, jak Eskil z Covenanta i Daniel z GusGus, w Polsce nie ma takich facetów). Obecny skład zespołu to Daniel, drugi wokalista-wyking oraz didżej w szpilkach i makijażu, który robi jakieś 80% show, ale i tak wszyscy się jarają wokalistami, bo za konsoletą nie da się tak zajebiście ruszać itd. Życie. Z powodów logistycznych (bifor) nie załapałam się na support, na palarni zastałam gęstą mgławicę bakłażana niczym na Pendulum w Bydgoszczy i zaraz potem zaczął się show. Kilkunastominutowe, didżejskie wersje utworów, światła, lasery. Jak na bis zagrali "Add this song", to było takie pierdolnięcie, że dach się zawalił i tuzin osób nie żyje.



2. Electro Moustache - Dwa Światy (Toruń)

Dymy i lasery. Dużo dymu i laserów. Darmowe wąsy dla każdego i kiczowata muza, italo-disco-horror-electro-synth-space-chicago-house. Impreza cykliczna ostatnio reaktywowana, kiedyś było w Bunkrze, ale Bunkier się spalił, co nadal uważam za moją prywatną tragedię, i aktualnie jest organizowane w piwnicy Dwóch Światów - jednego z ciekawszych klubów w mieście. Wejście jedynie za piątkę, dobre pierdolnięcie w retro klimacie i wizualizacje z dużym udziałem He-Mana. Aha, proszę nie tańczyć na tym podwyższeniu dla didżeja, bo was wyjebią, na przyszłość będę wiedziała.



3. Die Antwoord Night - NRD (Toruń)

Coś, czego nikomu nie trzeba szczególnie polecać. Kolejny z moich ulubionych klubów i impreza w klimacie zef-rapu. Byłam na koncercie Die Antwoord przy okazji Euro 2012, ale co to za koncert na środku rynku, godzina i nara. Tym razem pełny wygryw, darmowe wejściówki i cały wieczór wg schematu - godzina tańczenia - browar na ogródku - powrót na parkiet.



4. Halloween w Hadesie (Toruń)

Hades to bardzo bezpretensjonalna, sympatyczna miejscówka, trochę kucowo-studencka, ale przynajmniej nie przyklejasz się do podłogi i nikt się nie bzyka po kiblach jak w Kotle (chyba). Tanie szociki, tani browar w przyzwoitym wyborze (jest porter, specjal z rokitnikiem, żywiec biały), muza totalnie jak w liceum, czasami trafi się Kazik, ale chyba rzadziej niż kiedyś, tak to Marilyn Manson, Limp Bizkit i dużo innego dobra. Tak po północy zaludnia się parkiet. Tym razem impreza była przebierana i przez cały wieczór mieliśmy wkręt, że jesteśmy w jakimś amerykańskim filmie - no bo normalnie w Polsce nie ma takich imprez. Chciałabym się przebrać, a tu chuj, mogę zrobić domówkę jedynie. Ogólnie przy użyciu żelatyny, chusteczek, barwników spożywczych i standardowych kosmetyków można stworzyć cuda na ryju, było dużo zombie, wampirów, poza tym lalka z Piły, Joker, uroczy koleś przebrany za irlandzkiego skrzata, a nawet jedna gnijąca panna młoda oprócz mnie, ale i tak nie miała niebieskich włosów :P



Taka mała dygresja - koleżanka pracowała w jednym z modniejszych klubów studenckich z selekcją, gdzie nie wejdziesz w bluzie z kapturem (ostatnio mnie nie wpuścili, w sumie nie wiem czemu i mam ich w dupie), parkiet roi się od odpicowanych bananowych lasek i chłopaczków w koszulkach polo i butach od komunii, na bramce stoją tęgie kafary, a regularnie ktoś dostaje wpierdol, kiedyś nawet ktoś wbił dziewczynie nóż w plecy. I chuj, tak jak odwiedzam bardziej alternatywne miejscówki, gdzie co najwyżej sprawdzają dowód, a na imprezie wszyscy są naćpani łącznie z didżejem, tak nigdy nie widziałam potencjalnie groźnej sytuacji, mało tego - nie ma jakichś dużych problemów z zarywającymi namolami. Z innych niusów to zamknęli pedałownię na Szerokiej koło Empiku, podobno było słabo, ale i tak szkoda, że się nie wybrałam. Natura nie znosi próżni, więc można mieć nadzieję, że wkrótce powstanie jakiś lepszy klub gejowski z czymś ciekawszym niż karaoke.



A w piątek widziałam coś dziwnego, koło 19 niebo zrobiło się nagle niebieskie jak w dzień i przez pół nieba przeleciał mega jasny meteor. Tyle wygrać.

1 komentarz:

  1. "Hades to bardzo bezpretensjonalna, sympatyczna miejscówka" No, jeżeli studiujący informatykę kuc głosujący na Korwina i głoszący wszem i wobec swoją wyższość intelektualną nad innymi jest sympatyczny, a bezpretensjonalną nazwiemy 17letnią licbuskę słuchającą gimbomuzyki i nazywającą wszystko co nie jest Kultem albo Happysadem techniawą to tak. Wtedy Hades również jest miejscem sympatycznym i bezpretensjonalnym.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...