środa, 11 grudnia 2013

Delfiny to chore skurwysyny

Taki rymowany tytuł mi się nasunął. Delfiny są promowane w społeczeństwie jako urocze, zabawne istoty - tego typu propaganda trwa przynajmniej od lat 90. i nie ustaje. Przeprowadziłam szybki rekonesans i okazało się, że wciąż powstają tego typu filmy familijne. Poza tym ludzie nadal kupują takie oto badziewia:


Że już nie wspomnę o tym:


Wszystko słodko i uroczo, sama miałam okazję odwiedzić delfinarium i zobaczyć, jak te chytre gnoje śpiewają, skaczą przez obręcze i wykonują drobne prace domowe. Pod tą uroczą powierzchownością kryje się straszna prawda. Zasadniczo delfiny przypominają ludzi nie tylko pod względem inteligencji. Przeciętny szympans jest mniej więcej na poziomie czteroletniego dziecka, delfiny natomiast plasują się zdecydowanie wyżej w tej hierarchii, gdzie dokładnie - nie wiemy ze względu na barierę językową. Kto wie, być może wizja Douglasa Adamsa opisana w "Cześć i dzięki za ryby" ziści się w przyszłości.


Zdumiewająco mało wiadomo o życiu w morzach. Mam nawet taką teorię, że jeżeli Bóg istnieje, to jest nim wielka kałamarnica. Jeżeli chodzi o delfiny, to do tej pory nie wykazują chęci przejęcia władzy nad światem, ale kto wie, co czeka nas w przeszłości.
Dosyć dużo się ostatnio słyszy o ich zwyczajach seksualnych, które pod każdym względem przypominają ludzkie. Homoseksualizm i masturbacja w świecie zwierząt to temat stary jak świat i stosunkowo lajtowy, nie słyszałam za to nigdy o przypadku wykorzystywania naturalnych otworów ciała do celów niezgodnych z przeznaczeniem u gatunków innych niż człowiek:


Że nie wspomnę o używaniu gadżetów:



Jak to u rozwiniętych ssaków bywa, wychowywanie młodych trwa dobrych kilka lat i w tym czasie samica nie jest zainteresowana seksem. Samce znalazły na to sposób. Łączą się w gangi, porywają płodne samice, sprzedają je w zamian za tereny łowieckie, a nawet posuwają się (hahaha) do dzieciobójstwa. Znane są też przypadki dokonywanych przez nie masakr morświnów, których geneza jest nieznana - może mylą je z młodymi delfinami, a może to jakaś podwodna wersja Tutsi i Hutu?

Zdarzają się również gwałty międzygatunkowe, i to nie tylko między butlonosymi a tropikalnymi:


Podsumowując, te pozornie przyjazne morskie ssaki mają z nami wiele wspólnego. Myślę, że wytwórnia Asylum powinna zainteresować się tym tematem. Rekin-duch i rekin-cyckojad to tak naprawdę żadne zagrożenie w porównaniu do delfiniego gangu, porywającego ludzi w celu seksualnego wykorzystania przez całe stado.

niedziela, 8 grudnia 2013

Do czego byście się nikomu nigdy nie przyznały by Kafeteria, najlepsze wpisy i podszywy

Kafeteria jest to forum internetowe, stanowiące jedyny w swoim rodzaju internetowy rezerwat osobników (szczególnie płci żeńskiej) z niespotykanymi problemami, słabą znajomością języka polskiego i specyficznymi poglądami, będącymi wybuchowym miksem małomiasteczkowego folkloru i wiedzy o świecie czerpanej z Trudnych Spraw/Świata Kobiety. Powstał nawet funpag na facebooku gromadzący najbardziej osobliwe wątki. Niektórych jednak nie da się streścić, a stały się kultowe dzięki wielostronicowym rozkminom na tematy typu "jakie obleśne rzeczy robią wasi faceci?"

Swego czasu zebrałam trochę dziwnych cytatów z równie znanego wątku "do czego byście się nikomu nie przyznały". Z tego, co widzę, wątek rozrósł się obecnie do niewyobrażalnych rozmiarów, a przebijanie się przez to jest trochę jak strzelanie z wiatrówki do dzieci - niby śmiesznie, ale na dłuższą metę męczy i niesmak pozostaje.

Na sam początek jedziemy z podszywami. Podszyw jest to specyficzne zjawisko, wynikające z możliwości pisania na Kafe bez założonego konta. Polega na pisaniu pod czyimś nickiem niewyobrażalnych pierdół, przybierających nierzadko bardzo kreatywne formy. Enjoy:

Moja mama na swieta zawze robi bigos , mieszkamy na wsi i jest nas sporo , wiec bigos jest przygotowywany w naprawde duzym garnku.
I jak nikt nie widzi , ja zakradam sie do kuchni i ten bigos w tym duzym garnku mieszam swoja glowa ... , troche to glupie , ale mnie to podnieca


To ja tez cos mam . Mieszkam sama i nikt o tym nie wie , no teraz wy bedziecie wiedzieli (az mi glupio na sama mysl) . Ale ok ,..
Bulki i chleb kroje lokciem , czasami kolanem ...


-jem kozy (ostatnio upatrzyłam sobie jedną na łącę, zamordowałam ją zabytkowym bagnetem i spożyłam na surowo, oczywiście oprócz rogów i kopyt)
- włamuję się do elektrowni jądrowych we Francji, Szwecji i Holandii i psuję złośliwie systemy chłodzenia reaktora
- czytam Biblię od tyłu i nagrywam to na dyktafonfon z przyspieszeniem, potem puszczam to znajomym i mówię, że diabeł zostawił mi to pod wycieraczką


Dodam, że wieczorami chodzę do parku miejskiego. Rozbieram się do naga i biegam na czworakach z watahą bezpańskich psów.
Walczę z nimi o wyschnięte zdechłe wrony, pożerając je łapczywie szczególnie smakując tłuste białe gąsienice. Piór ogonowych używam jako wykałaczek.


notorycznie obgryzam sobie pępek i wącham swoje gałki oczne

zakładam na siebie prześcieradło tak że jestem cały okryty, a na głowie mam papierowa torbę,
na jakis kij nabijam kawałek starej opony i podpalam ją, a później bieam w nocy po osiedlu i krzyczę, że jestem duchem



Klasyka gatunku, aż się łza w oku kręci. Pozwolę sobie pominąć wpisy o sraniu, rzyganiu, seksie analnym i innych takich atrakcjach, a uwierzcie, że jest tego mnóstwo. Wybrałam jeszcze trochę śmiesznych i ciekawych:

mysle czesto otym ,ze moj facet ginie w wypadku, ktory jest tak tragiczny, ze pokazuje je w tv,a ja ogromnie rozpaczam, a potem czuje sie wolna, bo jestem piekna, samotna dziewczyna, ktora bez problemu moze kochac sie z kim chce

Kradłem bolce z kasowników aby nie można było kasować biletów

zabijam motylki na papierze toaletowym (czyt. składam ręce jak pistolet i strzelam w każdego motyla, mam przy tym taki ubaw, że siedzę w kiblu pół godziny (nie każdy, kto zajmuje długo łazienkę ma problemy żołądkowe albo przesadnie dba o wygląd)

kręcą mnie faceci z wiertarkami (w sensie, że lubię patrzeć, jak facet przywierca coś do ściany.) (TEŻ TAK MAM)

jak mnie klient (facet) wkurza w firmie to mu robie kawe w najbardziej pedalskiej filizance ze spodkiem i musi siedziec jak ta ci*** a ja mam satysfakcje msciwa jestem niemilosiernie ;p (cały czas się zastanawiam, jak wygląda pedalska filiżanka)

wyrzucam kondony przez okno i zwalam na sąsiadów ;d (KONDOMY!!! tak poza tym to polski standard sądząc chociażby po trawnikach koło akademików)

- suty mi stają na samą myśl o nagich polcjantach - ahhh...
- chcę być taka jak doda
- mam różową komórkę,
- a zawsze przy sobie noszę żyletkę w razie gdyby odechcialo mi sie istniec


tak dla jaj wypożyczam książki z bibliotek, czytam je, a potem wyrywam kartki i inne wklejam.

przed zaśnięciem wyobrażam sobie że jestem władczynią królestwa i wjeżdżam do niego pięknie ubrana a wszyscy wiwatują na moją cześć (k.. a mam 28 lat)

robilam swojemu Misiowi loda w toalecie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim (bede sie smazyc ;-( )

ja kiedys skleilam w sklepie 4 skoroszyty i babka w tesco policzylaq jako 2 (HARDKOR)

Masturbuje się kremem w tubce GARNIERA- CZYSTA SKÓRA A- krem nawilzający usuwający niedoskonalosci skóry. (przeciwzmarszczkowy daje lepsze doznania)

I najlepsze:

kiedys, jak budowali Metro Politechnika, to zaj**alismy koparke, taka wielka, pociagnelem za jakas dzwignie, koparka ruszyla z miejsca, to byla taka gigantyczna na gasiennicach, poruszala sie jakby w zdluz tego wielkiego wykopu, pamietam tylko jak uciekalem i przeskakiwalem przez plot, to byl najwiekszy pojazd jakim kiedykolwiek jechalem, mam nadzieje, ze nic nie zniszczyl jadac dalej, kiedy ja uciekalem pozdrawiam Panow Robotnikow


Z cyklu wspomnienia z dzieciństwa:

jako dzieciak tak bardzo marzyłam o spróbowaniu narkotyków, że robiłam skręty z dodatkiem kadzidełek o zapachu \'opium\'

jak byłam mała pół dnia stałam i waliłam głową w ściane (tak z nudów) (to tłumaczy, dlaczego piszesz na Kafeterii)

równiez za młodu kupiłyśmy cukierki z orzechami ale były nie dobre i ulepiłśmy z tego gówno [pomyslcie jaka to była wielkość skoro cukierków było ponad 2 kg] które wylądował w sobote wieczorem na mostku sasiada, najlepszy były minu ludzi którzy rano w niedziele szli do kościoła

podczas leżakowania w przedszkolu wychodziłam do łazienki (niby na siku) i wprdalałam cudze pasty do zębów (np. o smaku koli, truskawek itp.)

Z tego poniżej nie mogę:

A ja jak miałam 14 lat,sama ze sobą bawiłam się w czarodziejkę z merkurego (pamiętacie tą bajkę?) no i tak "wdziecznie" naśladowałam jej pozę,że złamałam nogę w kolanie i runęłam jaka długa.ostatkiem sił,zaciskając zęby z bólu dotarłam na kanapę i zakryłam się kocem.starsi się kapneli,że coś jest nie tak dopiero gdy wołali mnie przez godzinę na kolacje a ja nie złaziłam.powiedziałam,że spadłam z kanapy i że wystarczy przyłożyć okład z kwaśnej wody nie dali się nabrać-pogotowie-kilka miesięcy w gipsie i pół roku rehabilitacji :/

Ale generalnie nie radzę zagłębiać się w ten wątek, chyba że w desperacji, siedząc na chorobowym czy coś w tym stylu. Można stracić wiarę w ludzkość. Zdrady, kradzieże, twarde dragi, gwałty, w sumie to nie zdziwiłabym się, gdyby jakiś wpis stamtąd był dowodem w sprawie Mamy Madzi. Wiecie, coś w tym stylu:

sobota, 7 grudnia 2013

5 typów ludzi dzwoniących na infolinię # 1

Boję się, że kiedyś napiszę autobiografię zatytułowaną "Całe życie na słuchawach". Jeżeli nie można czegoś zabić, należy się z tego śmiać, dlatego dzisiaj pośmieję się z klientów.

1. Człowiek Starszej Daty


Charakterystyka: On się nie zna na tych wszystkich nowościach.

Typowa rozmowa:
- Pani, ja od razu mówię, ja jestem człowiek starszej daty, ja się nie znam na tych wszystkich nowościach!
- Dobrze, co się stało?
- Pani, bo ja to tylko telegraf i gołębie pocztowe, tera se telefon kupiłem, ja jestem człowiek starszej daty!
- I co z tym telefonem?
- Pani, my to nokio 3310 żeśmy Niemców zabijali, ja jestem człowiek starszej daty!
- To ile ma pan lat?
- Pięćdziesiąt.

Bycie Człowiekiem Starszej Daty to nie kwestia wieku, ale mentalności. Niczym prezes Kaczyński uważający nieposiadanie konta bankowego za jakiś godny pochwały przejaw konserwatyzmu, Człowiek Starszej Daty będzie bronił jak niepodległości dyskietek 5,5 cala i meblościanek. Należy zignorować utyskiwanie, być może za rok kupi sobie taką skrzyneczkę, w której jest ten cały internat.


2. Erotoman-gawędziarz

przepraszam, musiałam

Charakterystyka: Nie odpuści kobiecemu głosowi w słuchawce, choćby był to bot.

Typowa rozmowa:
- W czym mogę pomóc?
- A to zależy, gdzie pani mieszka, hehehe.

Erotoman nie wspomina zazwyczaj o seksie, to byłby już przypadek ekstremalny. Pieprzy farmazony o kawkach, delegacjach, które rzekomo miewa w każdym polskim mieście, kwiatkach, zimnych nocach itp. Erotoman-gawędziarz lubi sobie pogadać, ale chyba nie do końca uświadamia sobie, że głos nie mówi wszystkiego o człowieku. Miałam znajomą, która pracując w call center notorycznie trafiała na gawędziarzy. Przepiękny, głęboki kobiecy głos i 120 kilo wagi.
Znałam również gościa, z którym z kolei chciały umawiać się klientki, ale to był przypadek jeden na milion, ciepły i niski głos spikera radiowego.


3. Pan Biznesmen


Charakterystyka: Prowadzi handel obwoźny skarpetami i z jego tłustych dolarów bierze się moja wypłata.

Typowa rozmowa:
- Ja jestem u was w sieci już pińdziesiąt lat, mam przed sobą ulotkę z sieci X, dają mnie to, to i to i ja się pytam, CO PANI NA TO i co mnie proponujecie.
- W ramach abonamentu za czterdzieści złotych miałby pan...
- Ło Jezu, co tak drogo, ja pójdę z torbami, pani mnie przełączy do KIEROWNIKA!

O początkach takich biznesów można poczytać chociażby u Michała Witkowskiego. Funkcjonują do dzisiaj i to całkiem nieźle, mimo że Pan Biznesmen ledwie ogarnia podstawy obsługi mikrofalówki. Za to chce mieć IPhone'a S5 w kolorze złotym za złotówkę, abonament za dwie dychy i fakturę wysyłaną pocztą. Potem dzwoni z ryjem, że automatyczne aktualizacje nabiły mu rachunek za grube miliony i ponownie chce rozmawiać z KIEROWNIKIEM.


4. Paniusia

jestem zniesmaczona!

Charakterystyka: Jej osoba jest bynajmniej kulturalna.

Typowa rozmowa:
- Proszę PANIĄ, ja na mojego BLACKBERRY dostaję wiadomości od jakichś seks randek, to jest skandal, tu są dzieci!
- Z jakiego numeru?
- Proszę PANIĄ, ja nie muszę tego wiedzieć, ja jestem nauczycielką, pani sobie sprawdzi W TYM SWOIM KOMPUTERKU! Jak miałam IPHONE'A to tak się nie działo, tu są dzieci, ja złożę POZEW DO PROKURATURY!

Ignorantka i prostaczka, która uważa się za drugą księżną Kate. Ogląda głównie "M jak miłość", ale w liceum przeczytała "Mistrza i Małgorzatę", więc jest intelektualistką. Często bywa zszokowana, zniesmaczona, lubi zamknąć się z aromatyczną kawusią i pachnącą wanilią świeczką w swoim małym Soplicowie na pięćdziesięciu metrach w bloku, ponieważ dzisiejszy świat schodzi na psy i wszelkie wartości upadają. Po tym jak na przejściu ochlapał ją samochód, przez miesiąc dochodziła do siebie na oddziale psychiatrycznym.


5. Człowiek-Wata

to narasta i narasta, jeśli tylko na to pozwolisz...

Charakterystyka: To jest taki facet, taki hm, jakby to powiedzieć, w sumie to czasem też baba, ale niekoniecznie, zresztą mniejsza z tym, generalnie rzecz biorąc to on jakby dużo mówi, ale zasadniczo, tak w gruncie rzeczy to, hm, tak jakby właściwie to mało, no bardzo mało, niewiele w tym takiej jakby treści.

Typowy monolog:
- Bo wie pani, ja byłam na poczcie, ale takie kolejki były, bo to tak zawsze w soboty, to poszłam do banku, ale już zamknięte było, ale spotkałam szwagierkę po drodze, i ona mnie powiedziała, że ona to zawsze przez internet płaci, ale ja to tak nie korzystam, [uwaga na zabójcze combo - Człowiek-Wata Starszej Daty!] a ona ma telefon w sieci X, to ja jej mówię, że mniej by płaciła u was, no ale poszłam potem na tę pocztę, jak wróciłam z targu...
(trzy godziny później)
...no i chodzi o to, że ja już dzisiaj zapłaciłam tę fakturę, może mi pani powiedzieć, czy już się zaksięgowało u was?


Już niedługo możecie spodziewać się drugiej części, zapraszam również na świeżo upieczony fanpage.

piątek, 6 grudnia 2013

Szatan nie dostał żarcia, czyli wspomnienia z pobytu w Areszcie Śledczym

Areszt śledczy w Toruniu to przepiękny historyczny budynek, jako jeden z trzech w Europie zbudowany na planie panoptykonu. W środku syf i mogiła, rezydenci nie mając możliwości udania się na most, kontynuują miejską tradycję w inny sposób.

Miałam okazję spędzić trochę czasu po drugiej stronie krat, w sumie to między jednymi a drugimi, w sumie to za bramą a przed kratami... mniejsza. Przyjmowaliśmy osadzonych na tzw. przejściówkę i zaprawdę powiadam wam - ostatnie zmiany w kodeksie karnym nie tylko były konieczne, ale byłyby pierwszym krokiem w stronę normalności, gdyby nie generalna praktyka pisania przepisów w domu na kiblu, bez planu, całościowego spojrzenia i takich tam. W każdym razie co się napatrzyłam na trzęsących się dziadków złapanych po raz trzeci za jazdę rowerem po pijaku, to moje. A jeżdżą po pijaku, bo są alkoholikami i wszystko robią po pijaku, po pijaku rąbią również drewno, stwarzając zdecydowanie większe zagrożenie, a jakoś nikt ich za to do więzienia nie wsadza. Podobnie alimenciarze - niby pozbawienie wolności jest taką ostateczną groźbą, ale z ekonomicznego punktu widzenia nie ma to żadnego sensu.

Podobnie zresztą 20-letni studenciak przyłapany z piętnastoma gramami na handel - nie wiem co prawda jak sytuacja się skończyła i biorę poprawkę na miejskie legendy o ludziach idących siedzieć za jednego skręta, ale nie wierzę, by pobyt w więzieniu miał w tym przypadku jakikolwiek pozytywny wpływ. Teoretycznie mogli go wsadzić, mam jednak nadzieję, że dostał zawiasy.


iluminacja z okazji Festiwalu Skyway 2010

Było natomiast kilka ciekawych przypadków z nieco innej, hm, półki? Chociażby pan byznesmen, który narobił przekrętów podatkowych plus jakieś tam wyłudzenia/oszukiwanie kontrahentów na łączną kwotę rzędu miliona. List gończy wisiał przez dwa lata, dwa lata facet się ukrywał i sądzono, że siedzi za granicą, tymczasem policja go zgarnęła, kiedy po pijanemu PRZEWRÓCIŁ SIĘ na samym środku Szerokiej. Kiedy przyprowadzono go z dołka do aresztu, płakał jak dziecko.

Ponieważ więzienia pozostają ostatnim bastionem tradycyjnych form korespondencji, niektórzy osadzeni zaczynają traktować pisanie jako hobby, co przybiera różne formy - jedni piszą do kilku dziewczyn jednocześnie (KOCHAM CIE BARDZO I TENSKNIE PSZYŚLIJ MI TELEWIZOR BO OCHUJENIA DOSTANE), inni uwielbiają składać skargi. Do tej drugiej grupy zaliczał się facet nazwiskiem Szatan, który codziennie pisał do administracji z problemami typu "czemu ktoś tam dostał dziś dyżur na kuchni a ja nie". Pewnego dnia do biura wpadł strażnik z okrzykiem, że "jest faza, Szatan nie dostał żarcia". Otóż Szatan jechał na sprawę do innego miasta, przed wyjazdem miał otrzymać prowiant na drogę i o ten właśnie prowiant chodziło. Szatan oczywiście dostał żarcie, chciał po prostu namącić, faza była, kucharz musiał pisać oświadczenie, że żarcie wydał. Takie są skutki nadmiaru wolnego czasu.

Jak wiadomo, Wietnamczycy są narodem przedsiębiorczym i pracowitym. Za czasów mojego pobytu w AŚ czekała na sprawę ekipa, która zajmowała się uprawą marihuany - trzeba przyznać, że mieli rozmach. W trakcie procesu wyszło na jaw, że dom wynajmowany był przez nich na cudze dokumenty, ponieważ wynajmujący i tak nie byli w stanie odróżnić jednego Azjaty od drugiego. Miałam niepowtarzalną okazję wypisywać im przepustki, z siedmiu facetów czterech nazywało się Nguyen, a podobno nie byli spokrewnieni, w dodatku na przepustkach trzeba wypisywać imię matki i ojca, które również były nie do odróżnienia. Na aktach znajdowała się informacja dla konwojentów, że osadzeni są szczególnie niebezpieczni, ponieważ znają KARATE i zaleca się kajadany na ręce i nogi. Autentycznie. Gdyby nie czujność stróżów prawa, byłaby szansa na lokalne Breaking Bad w stylu polsko-wietnamskim.

taka sytuacja

Większa akcja tego typu miała miejsce pod Włocławkiem - produkcja amfetaminy odbywała się w kotłowni, standardowo producenci wpadli przez zbyt duże rachunki za wodę. Obecnie całe laboratorium (działające) znajduje się w szkole policyjnej w Szczytnie, mam gdzieś zdjęcia, które postaram się zamieścić w którejś z kolejnych notek :)

wtorek, 3 grudnia 2013

O przyjaźni polsko-mongolskiej i słabych reklamach

Moja babcia ma znajomą, a znajoma ma w bloku sąsiadów. Sąsiad pochodzi z Mongolii, ma żonę Polkę oraz syna. Mieszkają w Polsce już kupę lat i ostatnio odwiedził ich dziadek, w Mongolii pracujący jako chirurg. Jako że z wizą i dojazdem jest trochę kłopotu, został na parę miesięcy. Rodzina w pracy/szkole, nudziło mu się, to sporo czasu spędzał u sąsiadki. Jakieś było jej zdziwienie, kiedy pewnego dnia spytał, czy faktycznie zgodnie z polską tradycją dziewczyna odwiedzając chłopaka kładzie mu się do łóżka...
O co chodziło? Otóż nastoletni wówczas syn został przyłapany przez dziadka w jednoznacznych okolicznościach, w dodatku w czasie, gdy powinien być w szkole. Aby jakoś wybrnąć z sytuacji, wcisnął kit o nietypowej polskiej tradycji.

I wisienka na torcie. Pytam moją babcię:
- A po jakiemu twoja znajoma rozmawiała z tym facetem?
- No chyba po mongolsku...?

Już po raz kolejny odbył się plebiscyt Chamlet, w którym wybrane najgorsze polskie reklamy. Wśród nominowanych znalazły się dwa lokalne akcenty...


Lepsze strony Torunia.


Patrząc na to, mam dwa skojarzenia - albo dzieci robią się grube od jedzenia parówek od Gzelli, albo same parówki robi się z dzieci. Trochę jak w Krainie wódki Mo Yana.

Ale moim absolutnym faworytem jest ta reklama, niestety nienominowana:

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Muzyczne dramaty mojego dzieciństwa

Zanim w gimbazie przerzuciłam się na Metallikę, Nirvanę, Black Sabbath i inne popularno-alternatywne gówna dla brudów, siedziałam w mainstreamie po uszy jak każde dziecko w podstawówce. Ostatnio obejrzałam ten skecz, przedstawiający świat, w którym muzyka poza popem została zakazana. Wspomnienia powróciły - wspomnienia straszliwych czasów rybaczek, oczojebnych kolorów, małych plecaczków, koszulek polo i czapek bejsbolówek. Tym samym powróciły wspomnienia, które zniszczyły mi dzieciństwo i nie był to bynajmniej kolejny odwyk Kevina Samego w Domu.

1. Enrique Iglesias i jego występ, który bezlitośnie obnażył brak jakiegokolwiek talentu do śpiewania. Obecnie dla każdego jest raczej jasne, że tego typu "artyści" nie wykonują sami utworów na koncertów, ale wtedy to był SZOK. Pamiętam, że koleżanka przyniosła do szkoły Tele Tydzień, gdzie ogromne nagłówki głosiły OMG ENRIQUE IGLESIAS OSZUSTEM! :D Poniżej można obejrzeć słynny występ:



Najgorsze jest to, że koleś żyje i ma się dobrze, a nawet nagrywa z gwiazdami typu Pitbull kawałki tak żenujące, tak maksymalnie gówniane, że nawet nie zalinkuję, możecie szukać na własną odpowiedzialność.

2. Lena Katina i Julia Wołkowa tworzące słynny swego czasu duet Tatu okazały się wbrew publicznym deklaracjom być całkowicie hetero. Ponownie - dorosły człowiek ogarnia, że takie zespoły są wybierane na castingu, a sama koncepcja starannie przemyślana przez marketingowców, niemniej jednak kiedyś wierzyłam w ich szczerość. Mało tego, na dyskotekę szkolną w szóstej klasie podstawówki przyszłyśmy z koleżanką przebrane w charakterystyczne spódniczki w kratkę, koszule i krawaty, na co pani polonistka poleciała do mojej mamy z oburzeniem, że CO ONE SOBO REPREZENTUJO. Piękne czasy.

Kiedyś dziewczyny wyglądały świetnie, teraz najwyraźniej coś poszło nie tak:


3. Sprawa nieco bardziej aktualna, ale wciąż bolesna. Kolejny idol dziewcząt, Ricky Martin, ujawnił swoją orientację seksualną. Wnikliwa lektura Pudla potwierdziła moje przypuszczenia - Ricky był przez wiele lat pod presją menadżerów, a homoseksualizm kłócił się z jego starannie wypracowanym scenicznym wizerunkiem. Ciekawe tylko, czy wieloletnia partnerka o tym wiedziała :P


A tak na serio, to czy on kiedykolwiek wyglądał na hetero?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...