czwartek, 27 lutego 2014

Poczta korporacyjna

Kochani!

Poniżej macie link, bardzo proszę żeby wszyscy się z nim zapoznali, będziecie z tego rozliczeni, jeżeli komuś link nie działa, niech dzwoni!

Pod linkiem macie pięć nowych, Zajebistych Aplikacji, które są bardzo potrzebne do naszej codziennej pracy i które zamulą wam komputery tak, że już w ogóle nic się nie da zrobić. Obowiązkowo je zainstalujcie, bo będziecie z tego rozliczeni, oczywiście do każdej Zajebistej Aplikacji obowiązuje osobny login i hasło zawierające co najmniej dziesięć znaków, w tym osiem znaków specjalnych i odpowiednią dawkę magnezu. Ściągają się ok. ośmiu godzin.

Z każdej Zajebistej Aplikacji musicie obowiązkowo odbyć szkolenie, oczywiście o zgodę musicie spytać, wyrazimy ją gdzieś tak za miesiąc, kiedy będzie mniej pracy, a w międzyczasie wszyscy zapomną o obowiązku korzystania z Zajebistej Aplikacji.
W razie pytań kontaktujcie się z Anią Stokowską, która jest nowym konsultantem do spraw wdrażania Zajebistych Aplikacji.


Pół roku temu dostawaliśmy dużo maili z pytaniem, czemu nie działają ważne opcje na kontach klientów i kiedy zostanie to naprawione. Po tym jak wkurwiony klient wtargnął do oddziału z AK47 postanowiliśmy odpisać. Informujemy, że nic z tym nie zrobiliśmy do tej pory, bo się tym nie zajmujemy, w tej sprawie prosimy dzwonić do Działu z Dupy, o Którym Nikt Nigdy Nie Słyszał.*

RÓBCIE SPRZEDAŻ KOCHANI.

Pozdrawiamy cieplutko
Wasze Kommando



*po wybraniu numeru okazuje się, że dział z dupy już nie istnieje i przełącza cię do kolegi z biurka obok

Wychowanie w trzeźwości i zapobieganie alkoholizmowi - you're doing it wrong

Abstrahując od innych aspektów działalności Jaruzelskiego, jedna rzecz zdecydowanie mu nie wyszła, co gorsza do dziś wpływa na nasze życie. Nie od dziś wiadomo, że politycy lubią wprowadzać do powszechnie obowiązującego prawa to, co podpowiada im choroba psychiczna - współczesnym przykładem są ludzie słyszący krzyki mrożonych zarodków, natomiast Jaruzelski miał totalną jazdę na punkcie abstynencji. Pewnego dnia wracając do domu w sobotni wieczór dostał w łeb butelką i wódka wylała się na wyjściowy mundur.


Co by nie mówić, w PRL-u praktyka pisania ustaw w domu na kiblu nie była tak rozpowszechniona jak obecnie. Ale co tam facet tworzy w pięćdziesięciu artykułach i co swoją drogą obecny Sejm przez dwadzieścia parę lat istnienia uznał za warte kultywowania - to jest magiczne. Przyjrzyjmy się bliżej temu arcydziełu techniki legislacyjnej.

Dwa pierwsze artykuły to sensownie brzmiące, ogólnikowe postulaty kierowane do organów samorządu, przy czym oczywiście zakłada się również tworzeni Narodowego Programu Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. W czym jak w czym, ale w tworzeniu programów nasza władza jest świetna, ostatnio mam wrażenie, że w co drugiej ustawie administracyjnej przewiduje się tworzenie jakiegoś Programu.

Nie będę się czepiać również przepisów o placówkach odwykowych, akcjach edukacyjnych itp., niech sobie będą. Podobnie zezwolenia - dopóki nie bierzemy przykładu z Norwegii, gdzie przy drugim zakupie alko w tygodniu przychodzi do ciebie opieka społeczna i pyta, jaki masz problem, jest ok.
Odniosę się za to głównie do słynnych ograniczeń nakładanych na sprzedawców oraz reklamodawców. Jak głosi definicja ustawowa, najbliższa okolica punktu sprzedaży napojów alkoholowych jest to obszar mierzony od granicy obiektu, zamknięty trwałą przeszkodą o charakterze faktycznym, taką jak krawędź jezdni, zabudowa, która ze względu na swój charakter uniemożliwia dostęp oraz kontakt wzrokowy i głosowy, mur bez przejść oraz ciek wodny bez bliskich przepraw Ponieważ jak wiadomo, mur albo ciek wodny jest w stanie powstrzymać Franka z Józkiem, którzy są wczorajsi i rozpaczliwie pragną piwa, a dopóki nie uzyskają kontaktu wzrokowego z bannerem "Monopolowy", nie pamiętają o tym, że go pragną.

I mój ulubiony przepis. Dotyczy reklam.

Art. 131. 1. Zabrania się reklamy i promocji na obszarze kraju napojów alkoholowych, z wyjątkiem piwa, którego reklama i promocja jest dozwolona, pod warunkiem iż nie jest kierowana do małoletnich lub prowadzona poprzez budowanie skojarzeń z:
1) atrakcyjnością seksualną,




2) relaksem lub wypoczynkiem,


3) sportem,


4) nauką, pracą lub sukcesem zawodowym,


5) zdrowiem lub sukcesem życiowym.

Tak swoją drogą, to z czym mają budować skojarzenia? Z chorobami, śmiercią i brzydotą?

3. Zabrania się reklamy, promocji produktów i usług, których nazwa, znak towarowy, kształt graficzny lub opakowanie wykorzystuje podobieństwo lub jest tożsame z oznaczeniem napoju alkoholowego lub innym symbolem obiektywnie odnoszącym się do napoju alkoholowego.


5. Zabrania się informowania o sponsorowaniu przez producentów i dystrybutorów napojów zawierających do 18% alkoholu imprez sportowych, koncertów muzycznych oraz innym imprez masowych w jakikolwiek inny sposób niż poprzez umieszczanie na zaproszeniu, bilecie, plakacie lub tablicy informacyjnej związanej z określoną imprezą nazwy lub znaku towarowego producenta lub dystrybutora, z zastrzeżeniem ust. 6.
6. Informowanie, o którym mowa w ust. 5, może być prowadzone w radiu i telewizji pod warunkiem, iż będzie ograniczone wyłącznie do podania nazwy producenta lub dystrybutora napojów zawierających do 18% alkoholu, a informacja ta nie będzie prezentowana w telewizji przez osobę fizyczną lub z wykorzystaniem wizerunku postaci ludzkiej.


nie ma sprawy

Dalej mamy o niesprzedawaniu w szkołach, koszarach itp. oraz słynny przepis będący podstawą działalności gospodarczej gmin, czyli niespożywanie w miejscu publicznym. Poza tym alkoholu powyżej 18% nie można sprzedawać w ośrodkach szkoleniowych i domach wypoczynkowych (cokolwiek to znaczy).
Wyjątkiem są imprezy w remizie:

Art. 181. 1. Na sprzedaż napojów alkoholowych (...) jednostkom Ochotniczych Straży Pożarnych mogą być wydawane jednorazowe zezwolenia

Nie żeby jakiś partyjny relikt minionej epoki tworzący koalicję z obojętnie jakim rządem miał powiązania z OSP, o nie.

Jeżeli zaś chodzi o usytuowanie miejsc sprzedaży alko w pobliżu szkół i tych innych, to sprawa jest ciekawa, ponieważ tego typu kwestie, podobnie jak ilość punktów sprzedaży, ustala Rada Gminy. "Ustala" - czyli musi to zrobić, niemniej jednak poza bardzo ogólnikowymi sformułowaniami ustawy nic nie stoi na przeszkodzie, aby ustalić ilość na tysionc pińcet sto dziewińset, a zasady potraktować luźno. Z jakichś jednak powodów nikt tego nie robi, mimo że jest to dla gminy czysty zysk (zezwolenia). Dlaczego? Chyba jakoś tak się utarło. W końcu jeżeli postawimy knajpę 150 metrów od szkoły, uczniowie polecą na wagary pić, co innego jeżeli odległość wyniesie 200 metrów. Podobnie od przedszkola, parę metrów wte czy wewte i mamy plagę nawalonych rodziców przychodzących po dzieciaki, z kolei sklep z alkoholem w pobliżu kościoła odciąga ludzi od wiary.
A na serio - wkurwia mnie, że w biedrze na Szerokiej nie ma wina i stąd te długie wywody.

A ponieważ...
...to wszelkie ustawki mają mniej więcej taką skuteczność jak plakaty propagandowe.


Nie mam nic do zapinania pasów ani zakazu używania twardych narkotyków, niemniej jednak mam wrażenie, że podstawowym założeniem polskiego prawa jest przekonanie o głupocie narodu. I konieczności regulowania aspektów rzeczywistości, które siłą rzeczy regulacji się nie poddają, poddają się za to mentalności i zwyczajom. A te zmieniają się bardzo opornie i na szczęście niezależnie od debilnych pomysłów zatwardziałych terminatorów z sejmu.

piątek, 14 lutego 2014

Idioci tygodnia plus krzywe teksty z nauki prawa

Koleżance wpadł klient, który zaczął rozmowę słowami "Chciałbym dokupić sobie dekoder do tego numeru". Ona, że nie mamy takich usług itp., ten twardo swoje, tłumaczy wszystkie parametry, ona, że telefony i internet, a ten że dekoder, że na pewno TV, że on wie. Dziewczyna zgłupiała i szuka, szuka, bo a nuż chodzi mu o jakąś usługę czy coś, a może inna firma w ogóle. Nie, na pewno nie.
Pyta klienta, skąd ma takie informacje. A bo taki pan przedstawiciel handlowy od was mówił, pani poczeka, ja sobie przypomnę nazwisko. Rozmowa trwa od piętnastu minut.
No to czekamy, już wszyscy zrobili się na niedostępny i słuchają. Gościu wraca, mówi, że pan Jakiśtam, a że mamy dwóch o tym nazwisku, to czy pan pamięta imię. Pani poczeka, ja mam zapisane, sprawdzę. Wraca po kolejnych pięciu minutach, obwieszcza triumfalnie imię, a tu zonk, nikt taki u nas nie pracuje. Drążenie tematu i kręcenie się w kółko trwa w najlepsze, na szczęście okazało się, że przedstawiciel zostawił klientowi ulotkę z ofertą.
Klient czyta. Zdanie po zdaniu. Rozmowa trwa od pół godziny. Sytuacja mniej więcej taka, jakby ktoś upierał się przy zakupie felg w sklepie spożywczym. Ale pan twardo czyta ofertę.
- Bla bla bla, takie i inne korzyści już za ileś tam złotych plus darmowa aktywacja możesz uzyskać już teraz w Telewizji N...
Chwila ciszy. On milczy, konsultantka milczy.
- O kurwa, zły numer wybrałem.
I się rozłączył.
Cała sala leży na podłodze i kwiczy, a tu wpada mi połączenie. Odbieram, przedstawiam się, a klientka:
- Proszę PANIĄ, ja mam taki problem, że nie mogę się zalogować na maila na Tlenie!

takie podsumowanie tygodnia

Incepcja wersja prawna:
Pogląd, że Sąd Najwyższy dokonuje oceny zgodności stosowanego w danej sprawie przepisu z Konstytucją, do czego jest zobowiązany, by nie orzekać na podstawie przepisu niezgodnego z Konstytucją, jest stanowczo krytykowany jako niezgodny z Konstytucją.

Po tym ustępie stwierdziłam, że czas iść na piwo. Tzn. ja rozumiem, o co chodzi, ale tak mniej więcej po minucie wpatrywania się w to zdanie. W kolejnym rozdziale prof. Jończyk zastanawia się nad zróżnicowaniem składek na ubezpieczenie zdrowotne i czy nie lepiej byłoby realizować ideę sprawiedliwości społecznej, finansując służbę zdrowia z akcyzy i VATu, jako - cytuję - podatku opłacanego przez wszystkich w zbliżonym wymiarze, w wyższym przez maniaków konsumpcji i prowadzących przez to niezdrowy tryb życia.
W sumie ma to sens, ale nie ogarniam, czy to ostatnie zdanie to sarkazm czy coś? Wyjaśni mi ktoś? :D

czwartek, 6 lutego 2014

Życie jest małą ściemniarą - analiza tekstu

Polska muzyka rozrywkowa nie ma się dobrze, jak nie piosenka o piciu kawy, to o chilloucie na densflorze i lizaniu umywalki. Nawet przestałam zwracać uwagę na tego typu cuda, dopóki nie usłyszałam w radiu czegoś, co po prostu chwyciło mnie za serce.



ŻYCIE JEST MAŁĄ ŚCIEMNIARĄ.
ŻYCIE JEST MAŁĄ ŚCIEMNIARĄ.
ŻYCIE JEST MAŁĄ ŚCIEMNIARĄ.

Kurwa, kto to w ogóle wymyślił? Jaką ściemniarą, o chuj chodzi? Co to za pierdoły?
Otóż twórcy arcydzieła podpisali się imieniem i nazwiskiem - Igor Herbut i Gosia Dacko. Na ich miejscu chyba nie byłabym w stanie spojrzeć w lustro. Nawet nie wiem za bardzo, jak podsumować ten tekst, nic mądrego nie przychodzi mi do głowy, tylko fizycznie mnie boli, jakie to jest słabe, denne, nie wiadomo o co chodzi, borze, co za chujowe, to w ogóle nawet śmieszne nie jest.

Idąc za ciosem postanowiłam zapoznać się z całym tekstem, w sumie to faktycznie to nawet nie jest śmieszne, po prostu w trakcie czytania jest mi głupio za autorów. Myślę, że Gosia i Igor powinni założyć worki na łeb i nie wychodzić publicznie bez nich, ew. zrobić sobie operację plastyczną i wypierdolić na Ukrainę.

shame on you

Przechodzimy do tekstu piosenki:

Rozszyfruj mnie, zdemaskuj blef
nie dowierzając unieś swą brew.
Podejdź i sprawdź, co w rękach mam.
Zburz jednym ruchem jak domek z kart.


Te rymy, ach, te rymy. Nie wspomniano co podmiot liryczny ma w rękach, ale najwyraźniej można to zburzyć jak domek z kart (metafora oryginalna niczym perfumy z FM). To ma sens, zajebiście dużo sensu.

Starasz się zasnąć,
zanim zrobi się znów jasno.


Co prawda nie ma to absolutnie żadnego związku z resztą tekstu, ale ok.

Wciąż wierzysz, że przejrzałaś mnie,
a patrząc z bliska widzisz najmniej.


To w końcu widzisz czy nie widzisz? Bo z pierwszej zwrotki wynika, że podmiot liryczny został jednak zdemaskowany, teraz jednak nie. Ale chyba nie ma sensu zastanawiać się nad treścią, skoro tu chodzi o emocje, nieprawdaż.

I główny punkt programu:

Życie jest małą ściemniarą,
wróblicą, wygą, cwaniarą.
Plącze nam nogi i mówi idź!
Nie wierz, nie ufaj mi!
Życie jest małą ściemniarą,
francą, wróblicą, cwaniarą.
Plącze nam nogi i mówi idź!


WRÓBLICĄ

FRANCĄ

Padał deszcz, tak jak dziś.
Miałaś uchylone drzwi,


Czyli mokro w przedpokoju oraz zaproszenie dla żuli/włamywaczy/świadków Jehowy, uszanowanko.

stałem w nich, niczym pies,
w zębach niosąc bukiet ściem.


BUKIET ŚCIEM

Zatrzasnęłaś je na klucz,
wystawiłaś mnie na bruk,


Zatrzasnęłaś na klucz, really? Kto potrafi zatrzasnąć drzwi na klucz, niech się do mnie zgłosi, chętnie to zobaczę, bo nie ogarniam, o co chodzi. A z wystawieniem na bruk mam wizję, jak laska łapie kolesia wpół jedną ręką i wystawia, musiała to być Marit Bjoergen albo facet wyjątkowo mikrej postury.

choć rację masz, że nie znasz mnie.
Jak mogłaś tak dać wkręcić się?


Co tu dużo mówić, jeżeli Igor Herbut w życiu codziennym wysławia się tak konkretnie i sensownie jak w cytowanym utworze, to nie ma się co dziwić, że kobiety go nie znają, nie rozumieją i mogą poczuć się wkręcone.

I wszyscy razem:

ŻYCIE JEST MAŁĄ ŚCIEMNIAAAARĄ...

Podobno piosenka powstała jako soundtrack do jakiegoś filmu z Adamczykiem, którego nie zamierzam oglądać, ponieważ wbrew pozorom szanuję swój mózg i dbam o niego. Jak się ogląda np. Tommy'ego Wiseau albo słucha disco-polo, to wiadomo, że to dla zwały itp. A ten kawałek na serio się ludziom podoba, ci sami youtubowicze, którzy jechali po Wiśniewskim czy Dodzie, piszą, że życiowe, że fajne, że coś tam. Jeżeli to jest dla kogoś życiowe, to nie wiem, co powiedzieć, widocznie ich życie jest wróblicą, łasicą, francą i syfilisem, a w zębach mają bukiet ściem, a nogi oplątane nicią dentystyczną.

Nie, życie nie jest małą ściemniarą. W sumie to jest dużo gorzej.

środa, 5 lutego 2014

Debil roku

Dzwoni koleś. Sebastian Sebowski, firma budowlana Seb-Bud, po peselu prawie gimbus, niedawno podpisał umowę. Dzwoni z ryjem, że co to jest za rachunek w ogóle.

- Na tej fakturze jest sam abonament do zapłacenia.
- ALE JAK TO KURWA JAK JA TRZY DNI TEMU PODPISAŁEM UMOWĘ?
- Abonament jest płatny za miesiąc z góry...
- ALE CZEMU NIKT MI O TYM NIE POWIEDZIAŁ?

W tym momencie zwątpiłam. Zaczęłam mówić, że tak jest standardowo itp., koleś nie za bardzo przyjmował to do wiadomości i dalej rzucał kurwami, że on nie będzie płacił, skoro w ogóle nie dzwonił itp. W końcu mówię:

- A płacił pan kiedykolwiek czynsz za mieszkanie czy opłaty za kablówkę? Bo to jest tak samo.
- ALE TO NIE MA NIC DO RZECZY! JA PIERWSZY RAZ SŁYSZĘ O CZYMŚ TAKIM!

Ogólnie koleś był dość napastliwy i sporo kurwował, teoretycznie mogłam się rozłączyć, ale bardzo chciałam przeprowadzić tę rozmowę do końca.

- TO JEST JAWNE OSZUSTWO, PROSZĘ MI POWIEDZIEĆ, Z CZEGO TO WYNIKA, JA NIC TAKIEGO NIE PODPISYWAŁEM!
- [próbuję tłumaczyć, że to standard i takie tam, ale się nie da]
- PROSZĘ MI POWIEDZIEĆ, GDZIE TO JEST KURWA NAPISANE!
- [szukam] Punkt jakiś tam regulaminu...
- JA NIE PODPISYWAŁEM ŻADNEGO REGULAMINU, JA NIE BĘDĘ NIC PŁACIŁ!
- Ale podpisał pan, że się zapoznał z regulaminem.
- CO ALE JAK TO KURWA GDZIE TO KURWA... [chwila ciszy] ŁO KURWA FAKTYCZNIE. [chwila ciszy] TO TAKI HACZYK ŻEŚCIE ZNALEŹLI, NIE JA JEDEN SIĘ PEWNIE DAŁEM ZROBIĆ W BAMBUKO!

I się rozłączył. Mój komentarz do całej sytuacji:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...