wtorek, 1 kwietnia 2014
ZWOW 52, 53 i 54
To jest workout na miarę naszych możliwości. Ten workout to apel do władz i do społeczeństwa: ruszcie dupy i zróbcie coś ze swoim życiem.
Jump plank w ilości takiej w sam raz, nawet bardziej kardio niż cokolwiek na ramiona, przeplatany błogim rozciąganiem. Ćwiczenia na abs w ilości również w sam raz i też z rozciąganiem. Następnie ćwiczenia na nogi i pośladki z bardzo umiarkowaną ilością skakania i znowu stretching. Zmęczyć się do porzygu nie sposób, dobre zarówno dla dziuń robiących bardziej pośladki niż cokolwiek innego, jak i dla ludzi wykonujących pracę siedzącą, chcących dla odmiany wygiąć sobie kręgosłup w drugą stronę.
A to wszystko w piętnaście minut z palcem w dupie.
Jest jeden szkopuł. Mianowicie przysiady na jednej nodze. Ja nie chwaląc się umiem je zrobić. Dziesięć takich przysiadów to już niezły trening dla nóg. Ogólnie Paul Wade w książce "Skazany na trening" strasznie leje z pakerów, którzy groźnie wyglądają, a nie umieją nawet zrobić przysiadu na jednej nodze. Mój sensei określał ich z kolei uroczym mianem fizolków i twierdził, że notorycznie uszkadzają sobie kończyny, nie umieją nastawić nosa po złamaniu itp., a gdyby chodzili na judo, to by tego nie było.
Ale mniejsza z tym, dobrze jest zacząć trzymając się czegoś, a potem opierając jedną nogę na drugiej (na kolanie - nie wiem, jak to opisać). Po dwóch tygodniach można powiedzieć, że nie jest się fizolkiem.
ZWOW 53 jest o tyle podobny, że również bardzo przyjemny, niezbyt męczący i przeplatany rozciąganiem. Również mamy ćwiczenia na brzuch i przysiady w ilości umiarkowanej - raczej nic z tych rzeczy nie będzie boleć na drugi dzień. Tutaj dochodzą jednak zmodyfikowane pompeczki, cztery serie po dziesięć powtórzeń. Nie płaczcie, że nie umiecie, ja też nie umiałam, to taka ściema dla ubogich duchem, najpierw można robić damskie, a potem pomału się przestawiać.
To wszystko również w piętnaście minut, bez dodatkowego sprzętu.
54 jak wyżej, tyle tylko, że bardziej grozi bólem dupy w sensie pośladków, nóg itp. Dochodzi tutaj dodatkowe obciążenie, które nie każdy posiada, szczególnie po podziale majątku z byłym facetem, ale od czego są butelki z wodą - jak dla mnie za lekkie, ale lepsze to niż nic, a na początek są w sam raz. Osobiście zamierzam teraz kupić wodę w baniaku i używać zamiast kettleballa :P
Bardzo dobry workout, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, jak robi brzuch, pośladki i nogi. Przy tym również raczej lajtowy, bez potu lejącego się strumieniami i ryzyka omdleń.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz