wtorek, 23 lipca 2013

Triki psychologiczne, które działają #1 - paradoks wakacyjny

Co do zasady nie ufam poradnikom, tym bardziej poradnikom amerykańskim. Preczytałam słynne "Zołzy" i nadal nie ogarniam, jak można traktować faceta jak tresowane zwierzę, a nie jak człowieka i jednocześnie żądać szacunku dla siebie. Zaczęłam czytać "Sekret" i nie ogarniam, jak takie tanie gówno mogło wpłynąć na miliony ludzi na świecie. Kiedyś z nudów przeczytałam "Jak znaleźć męża po trzydziestce" - bezlistosny podręcznik agresywnego marketingu. Potem przeczytałam "Zakazaną psychologię" i przestałam ufać czemukolwiek. Czasami jednak pośród morza chłamu pojawiają się pozycje warte uwagi i za takie właśnie uważam dwie przeczytane ostatnio książki, mianowicie "Siłę nawyku" oraz "70 minut na godzinę. Fenomen czasu". W dzisiejszej notce skupię się na drugiej z nich i na tym, jak uniknąć wrażenia czasu przeciekającego przez palce ;)


Autorka porusza wiele zagadnień dotyczących tego, jak postrzegamy czas - z punktu widzenia psychologii, neurologii, nauk społecznych. Problematyka wbrew pozorom nietypowa i niedoceniana. Co prawda nie jestem synestetką, ale znam takie osoby i rozdział o tym, jak bardzo plastycznie ludzie wyobrażają sobie upływający czas, okazał się wręcz fascynujący. Muszę przeprowadzić wywiad środowiskowy, ponieważ moje wyobrażenie zbliżone jest do banalnego książkowego kalendarza, podczas gdy niektórzy widzą wstęgi, girlandy, mosty, kostki domina, a nawet stół z rozwijającymi się rolkami tapet.

Najważniejsze jednak, że autorka opiera się na solidnej bibliografii i że informacje z książki da się wykorzystać w praktyce. Generalnie nuda, cierpienie i niepokój sprawiają, że czas się "wydłuża". Przyspiesza natomiast pod wpływem wszelkiego rozrywek i przyjemności. Tyle każdy wie z własnego doświadczenia. Czyli albo rybki, albo akwarium - teoretycznie nie da się "wydłużyć" czasu, sprawić, by nie przeciekał nam przez palce, nie robiąc sobie jednocześnie niedobrze.
Na czym w takim razie polega paradoks wakacyjny? Kiedy jesteśmy na urlopie, zakładając, że nie spędzamy go z browarem na balkonie/na nadrabianiu zaległości serialowych, czas leci szybko. Za szybko. Dajmy sobie jeden dzień na dojazd, jeden na zaaklimatyzowanie się i ogarnięcie, potem jest tyyyle rzeczy do zobaczenia... I po urlopie. Z kolei kiedy wspominamy go z perspektywy czasu, wydaje się trwać o wiele dłużej niż w rzeczywistości.
O co tu chodzi? Oczywiście o zgubne skutki rutyny. Jeżeli dni są do siebie podobne, zlewają się w całość i nie zapadają w pamięć. Każda nowość absorbuje ją z kolei i sprawia, że po dniu pełnym wrażeń wydaje nam się, że spędziliśmy poza domem całą wieczność.

Co więc robić, by nie obudzić się na trzystuzłotowej emeryturze i nie stwierdzić, że w sumie to jakoś tak parę lat temu skończyliśmy studia? Ruszyć dupę. Kupić sobie rower/dopalacze/jeża pigmejskiego. Zacząć odkrywać nieznane miejsca w okolicy/kraść w Żabce/studiować nauki o rodzinie. Wykupić last minute na Wyspy Owcze. W ostateczności zacząć prowadzić bloga.


Podsumowując - jeżeli spędzasz pełne przygód dni w postapokaliptycznych świecie, w towarzystwie zmieniającego kształty psa i zmutowanych stworzeń, z perspektywy czasu będziesz mieć co wspominać i w weekend (o ile będzie jakiś weekend) spojrzysz wstecz na niezmierzony ocean czasu. Jeżeli mieszkasz z babcią, pracujesz jako młodszy pomocnik archiwisty w wydziale zieleni miejskiej i cały dzień przekładasz papierki z miejsca na miejsce - każdy tydzień mija wbrew pozorom coraz szybciej.

Rzecz jasna niektórym monotonia może odpowiadać i nie ma sensu wartościować różnych poglądów na życie. Warto jednak zdawać sobie sprawę z rządzących nami mechanizmów psychologicznych, żeby w razie czego potrafić świadomie je kontrolować.

P.S. Tipy dla pani domu: szampon Garniera cytryna i biała glinka jest świetny do zatłuszczonych garów, jeżeli skończy ci się płyn do mycia naczyń. Do włosów i tak się specjalnie nie nadaje.

P.S. 2. Nie polecam 5th Avenue Elisabeth Arden. Skuszona rzekomo dominującą nutą lipy (kocham lipę) wypsikałam się tym gównem w drogerii. Po pięciu minutach spod lipy wychodzi jakiś nachalny badziew, którego nie potrafię zidentyfikować, ale myślę, że pasuje na wieczór z pubie Gondola na Podmurnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...