wtorek, 15 października 2013

Dół jak Rów Mariański x 3

Tym razem chcę napisać o książkach, które są po prostu dołujące. Pozostanę oczywiście w kręgu literatury współczesnej i rozrywkowej, bo tak po prawdzie najbardziej chyba dołującą powieścią, jaką czytałam, był Germinal Zoli. Nie wspominając już o książkach całkowicie opartych na faktach.
Mój znajomy zaproponował kiedyś alternatywną imprezę pod hasłem "wszyscy chleją wódę, słuchają Toma Waitsa i płaczą". Nikt się nie pisał na taką formę rozrywki (ciekawe czemu), ale sama koncepcja nawet do mnie przemawia.


Jeżeli znudziły was skandynawskie kryminały, w których komisarz Cośtamson odkrywa mroczne powiązania pomiędzy światem prawicowych ekstremistów/emigrantów z byłej Jugosławii/hakerów a serią brutalnych morderstw, dochodząc aż do najwyższych szczebli władzy, chlejąc przy tym hektolitry kawy i użerając się z byłą żoną/patologiczną córką/upośledzonym synem, polecam powieści Karin Alvtegen. Mimo konkretnych wątków kryminalnych są to raczej thrillery psychologiczne. Powiedziałabym, że nawet bardzo psychologiczne.
Główną bohaterką "Zaginionej" jest Sybilla, kobieta z bogatej rodziny, która od 15 lat funkcjonuje jako bezdomna. Za książkę zabrałam się bez czytania recenzji i sam początek, opisujący ciekawe techniki zdobywania obiadu i noclegu na krzywy ryj, sprawił, że książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. A potem zdołowała, bo ile można się bujać po dworcach i działkach. A potem znowu wciągnęła, bo Sybilla przez przypadek trafia tam, gdzie nie powinna i staje się najbardziej poszukiwaną osobą w kraju.
Książka do przeczytania w jeden dzień, co nie zmienia faktu, że może zdołować. Na każdej stronie jest zimno, ciemno, jest toksyczna rodzina albo miejskie podziemie, o którego istnieniu wolimy na co dzień nie myśleć. Ku refleksji.


Sama nie wiem, co mam sądzić o książkach Natsuo Kirino. Z jednej strony zaliczają się do tych nielicznych, które pragnę przeczytać, biorąc pod uwagę opis z okładki. Z drugiej zaś są ponure, brutalne i przedstawiają japońskie społeczeństwo (nie wiadomo, co gorsze). Po lekturze Ostatecznego wyjścia, gdzie bohaterki pracują w fabryce na nocną zmianę, mają w domu totalną patolę, a w końcu jedna z nich zabija męża i wspólnie pozbywają się ciała, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Oczywiście nikt w tej książce nie jest normalny. Ale to nic w porównaniu z kolejnych dziełem autorki - w "Grotesce" wszyskie główne postacie są ostro zaburzone. Mamy trzy narratorki, dwie siostry oraz ich koleżankę, które razem ukończyły bardzo prestiżową szkołę średnią, pragnęły iść na studia, zrobić karierę, ogólnie przyszłość rysowała się w jasnych barwach. Oczywiście wszystkie skończyły marnie, dwie zostały prostytutkami i zostały zamordowane przez chińskiego imigranta, który również miał tragiczne, skrajnie ciężkie życie i również jest jebanym psychopatą.
"Groteska" to gruba cegła, nie ma jakiejś super spójnej fabuły, składa się głównie z retrospekcji i dygresji mających wyjaśnić, jak doszło do opisanych na samym początku morderstw. Narratorki - zabójczo piękna psychopatka, jej aspołeczna siostra pałająca nienawiścią do świata oraz neurotyczna, cierpiąca na zaburzenia odżywiania attention whore - wciągają nas w koszmarny, hierarchiczny i opresyjny system społeczny. Nie wiadomo, który punkt widzenia przedstawia prawdę. Zasadniczo "Groteska" wykańcza. Żadnego z bohaterów nie da się polubić, żaden nawet minimalnie nie cieszy się życiem, ich motywacje są dziwaczne, wynikają z psychicznych zaburzeń.


Ostatnia propozycja, jeżeli chodzi o dołujące książki, to "Jezioro krwi i łez" Jamesa Thompsona. Ponownie mamy tutaj konkretną fabułę kryminalną z nawiązaniem do drugowojennej historii Finlandii. Fabułę poprawną, przejrzystą i nieprzekombinowaną, do której sie jednak szczegółowo nie odniosę, bo ponownie chodzi mi o ciężki klimat. Bohaterowie mają depresję totalną, bo nie ma słońca, a lato jest czasami niegorące. Pan Komisarz cierpi na przeraźliwe migreny i ma problemy z kontrolowaniem gniewu, jego żona jest w ciąży i wszyscy się boją, że po raz kolejny poroni, a na dodatek odwiedza ich radosna rodzinka z Ameryki. Szwagier bohatera jest ćpunem, a szwagierka fanatyczką religijną. Jego partner w prowadzeniu śledztwa to pozbawiony uczuć socjopata z niebotycznym IQ, dziadek był prawdopodobnie nazistowskim kolaborantem i w ogóle jest słodko.
Jedynym jasnym punktem w tej książce jest miłość. Poza tym wszystko jest chujowe. Czyli zupełnie jak w życiu. Można się za to sporo dowiedzieć o fińskim społeczeństwie, które pod pewnymi względami (alko, nieufność, obsesja na punkcie historii i te rzeczy) niespodziewanie przypomina polskie. No i mają depresję totalną. Zaczęłam jakoś tak bez sensu od drugiego tomu trylogii, czekają na mnie "Anioły śniegu" oraz "Biel Helsinek", więc zobaczymy, co jeszcze ma do zaproponowania Pan Komisarz Boli-Mnie-Głowa-Więc-Ci-Wpierdolę.

Podsumowując - jeżeli lubicie sobie czasem w smutny listopadowy ranek albo w jeszcze smutniejszy listopadowy wieczór zapuścić "Mad world", na dobicie serdecznie polecam każdą z opisanych dzisiaj pozycji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...