Nie planowałam kontynuować tematyki starego bloga, ale po prostu muszę podzielić się tym, co usłyszałam na zajęciach z funduszy strukturalnych. Cytatów nie będzie, będą historyjki, dzisiaj Słońce Kairu, a jutro prawdopodobnie zatrzymanie kogutka.
Dr N. specjalizuje się w prawie UE, polityce spójności i funduszach. Doktor N. jest bardzo wyrozumiały, sam twierdzi, że na amen uwalił tylko bezczelnie ściągających. Zawsze daje na egzaminie cztery odpowiedzi do wyboru, z czego jedna jest absurdalna i do natychmiastowego odrzucenia. I tak siedząc nocą, układając treść egzaminu i popijając whisky, wymyślił następujące pytanie:
Kryteria kopenhaskie zostały ustanowione w:
a) Kopenhadze
b) Oslo
c) Warszawie
d) Kairze
Od razu zaznaczam, że nie jest to pytanie typu "w jakim miesiącu miała miejsce rewolucja październikowa" i prawidłowa odpowiedź to "a". Egzamin się odbył, przy sprawdzaniu trafiła się praca, w której na 25 pytań dwie odpowiedzi były prawidłowe - w sumie nawet zaznaczając wszędzie "a" zdająca otrzymałaby więcej punktów. M.in. w powyższym pytaniu została zaznaczona odpowiedzieć "d". Tym samym Dr N. umierał z ciekawości i nie mógł się doczekać, żeby poznać tę wybitną osobistość i poprosić o wyjaśnienia.
Nadszedł dzień poprawki, do gabinetu weszła panna i - tu cytat - "ja od razu wiedziałem, że to ona - wyglądała, jakby właśnie wróciła z tego Kairu". Piękna opalenizna i top mimo srogiego mrozu, białe kozaki muszkieterki ("zapytałem koleżanek i powiedziały, że tak to się nazywa"), mocny makijaż, taka sytuacja. Nie zadając zbędnych pytań Dr N. przeszedł od razu do meritum, czyli o co kurwa chodzi z tym Kairem.
I tu się okazało, że laska nie strzelała, nie odpowiadała bezmyślnie, wręcz przeciwnie, długo zastanawiała się nad każdym pytaniem. Tok rozumowania przy pytaniu o kryteria kopenhaskie był następujący:
Kopenhagę od razu odrzuciłam, bo to przecież zbyt oczywiste.
Oslo to też nie, bo przecież tam jest zimno i w ogóle, kto by tam jeździł.
Warszawa odpada, ponieważ Polska nie była wtedy w UE. (tutaj mały szok - ona jednak coś wie!)
No więc wybrałam Kair, bo pan doktor zawsze mówił, że Unia to taka bogata organizacja. A jak ktoś ma kasę, to gdzie jeździ? Do Egiptu!
Nie można odmówić logiki temu rozumowaniu. Ostatecznie laska jakimś cudem ukończyła studia, niestety minęło pięć lat i do tej pory nie znalazła godnego następcy.
Suchar na dziś: to już krem jest inteligentniejszy, haha.\
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz