środa, 11 września 2013

Rok 4438 - LSD party na półkuli rosyjskiej

Uwielbiam stare science-fiction. Ale takie konkretnie stare. Po pierwsze za niepohamowany optymizm typu "co prawda mamy gospodarkę opartą na taniej sile roboczej i nie ogarniamy nawet plagi stonki ziemniaczanej, ale nauka, panie, nauka, mamy silnik parowy, lecim na Marsa"! Po drugie za pomysły idące w dziwnym z naszego punktu widzenia kierunku, typu lecim na Marsa, a nasze panie siedzą w domu niczym wierna Penelopa, a razem z nami leci mózg elektronowy zajmujący dwie szafy i zasilany przez dziesięciu Murzynów na rowerach.
Rekord świata pobił chyba niejaki książę Włodzimierz Odojewski, o którym wikipedia litościwie nie wspomina, a który w 1835 roku wydał Rok 4438 - Listy Petersburskie (moim zdaniem troszeczkę się zapędził z tą datą). Opowiadanie zostało wydane w Polsce w zbiorze Straszna wróżba. Co ciekawe, notka biograficzna wspomina, że autor należał do dekabrystów, jak również wydawał liczne satyry na życie wyższych sfer. Spoko, pośmiejemy się razem.


Na wstępie autor oznajmia, że cytowane listy otrzymał od godnej zaufania osoby zajmującej się mesmeryzmem, że przyszłe pokolenia nie będą wiedzieć o nas nic, ze względu na fakt, że papier ma ograniczoną trwałość, natomiast już w niedalekiej przyszłości zostanie wynalezione elastyczne szkło. Fuck logic.

Nasz bohater, Chińczyk udający się do Pekinu na studia, wyrusza w drogę Tunelem Himalajskim, następnie zaś przesiada się z elektrowozu na galwanostat, bardzo ubolewając nad faktem, że Chińczycy nie latają jeszcze takimi maszynami, a dotychczasowe próby pochłonęły wiele ludzkich istnień. Fuck BHP, postęp, postęp!
Już w kolejnym akapicie dowiadujemy się, że Moskwa i Petersburg połączyły się w jedno miasto, które jest aktualnie stolicą półkuli rosyjskiej.
Tak, dobrze przeczytaliście. Półkuli rosyjskiej.

życie

Na dalszych stronach mamy dłuuugi opis rosyjskiej zajebistości. Dachy budynków są kryształowe, a na nich kryształami wypisane imiona właścicieli, więc nie trzeba lądować, by znaleźć dom przyjaciela. Pośrodku wznoszą się ruiny starożytnego Kremla. Rosjanie poruszają się aero galwanostatami prowadzonymi przez umyślnych profesorów, przy czym mają tak silne organizmy, że w przeciwieństwie do innych nacji w ogóle nie ulegają chorobie wysokościowej. Z równika szklanymi rurami tłoczy się gorące powietrze na całą półkulę, tak więc Rosjanie pokonali również swój surowy klimat, niestety Chińczycy są za biedni, by przystać na rosyjską propozycję ochłodzenia ulic Pekinu.

Co by z nami było - zastanawia się bohater - gdyby na 500 lat przed nami nie narodził się nasz wielki Chung Gin, nie zastąpił naszego fetyszyzmu prawdziwą wiarą, nie wprowadził nas do rodziny oświeconych narodów? Upodobnilibyśmy się do tych zdziczałych Amerykanów, którzy z braku innej komercji sprzedają swoje miasta na publicznych licytacjach, a potem napadają nas i grabią, wskutek czego jako jedyni na całym świecie musimy utrzymywać wojsko. (...) Wszystko dziś jest u nas w guście rosyjskim: i stroje, i obyczaje, i literatura. Brakuje nam tylko rosyjskiego sprytu.
Oglądając gabinet osobliwości, bohater ma okazję podziwiać ogród pełen zwierząt ogrzewany ciepłym powietrzem, tak że kilka kroków oddziela klimat upalny od umiarkowanego. Szczególnie zdumiewa go ogromny koń, ponieważ jak dowodzą starożytne pomniki, ludzie nigdyś dosiadali owych monstrów, a przecież do złudzenia przypomina formą owe koniki, jakie damy hodują wraz z pieskami kanapowymi.


Kolejne wybitne pomysły naszego księcia:
1. Dwa miesiące w roku przeznaczone są w Rosji wyłącznie na odpoczynek, zawiesza się sprawy publiczne, zamyka wszystko, każdy oddaje się wyłącznie swoim sprawom wewnętrznym. Plus oczywiście nauką.
2. Gospodarze mający rozliczne znajomości wydają co tydzień domową gazetę, która jest powielana za pomocą camera obscura i kolportowana przez majordomusów :D W tej gazecie zamieszcza się zazwyczaj wiadomości o zdrowiu lub chorobie gospodarzy i inne nowiny domowe, następnie różne sentencje i uwagi, opisy drobnych wynalazków oraz zaproszenia; w wypadku zaproszenia na obiad podaje się również le menu. Ponadto dla porozumiewania się ze znajomymi w nieprzewidzianych wypadkach przewidziane są telegrafy magnetyczne.
3. Damy noszą suknie z elastycznego kryształu, w które wtopione są robaczki, rośliny itp., a na głowach elektryczne aparaciki, z których sypią się iskry. Lady Gaga może się schować.

Impreza wśród wyższych sfer odbywa się w ogrodzie, ogrzewanym cudownej roboty elektrycznym aparatem w kształcie słońca. Wszyscy są super, bardzo serdeczni, grają na hydroforach, ale zły muzyk wie, że nie należy zamęczać słuchaczy, damy piękne, na drzewach rośnie GMO (ananasy krzyżowane z brzoskwiniami, wiśnie z figami itp.). Ponadto wszyscy polewają sobie specjalne mieszaniny gazów powodujące ożywienie i wesołość, polecane przez medyków. Tylko prości robotnicy przyzwyczajeni są do takiego prostackiego napitku, jakim jest wino. Popularnymi grami towarzyskimi jest magnetyzm zwierzęcy i somnambulizm. Ludzie flirtują, wyznają sobie miłość, a potem nic pamiętają. Czyli tak jak na normalnej imprezie.


Opisana została też administracja publiczna, nad którą nie będę się rozwodzić, ponieważ stosunki społeczne są tak fajne i wszyscy się tak kochają, że praktycznie nie potrzeba aparatu przymusu. Coś w rodzaju Rady Ministrów wybierane jest spośród najzdolniejszych uczniów zakładów szkolnych, którzy są dalej kształceni na urzędników państwowych, a sędziowie pokoju wybierani spośród najbogatszych obywateli, posiadających wewnętrzną skłonność do czynienia dobra. Ministrowi Zgody podlegają wszyscy sędziowie pokoju. Na całej półkuli.
Proste, nie? Tyle lat rozkminiamy wady i zalety jakichś systemów prezydenckich, kanclerskich, czy mają być dwie partie czy więcej itp., a przecież wystarczy wewnętrzna skłonność do czynienia dobra.

W tym momencie dochodzimy do Kongresu Uczonych i mojego ulubionego fragmentu o tym, jak to plebs próbuje brać się za coś, za co nie powinien. Nie sposób nie zacytować tego w całości.

Wyszliśmy na górę do naszego aerostatu i na pobliskiej platformie ujrzeliśmy tłum ludzi, którzy głośno coś krzyczeli, wymachiwali rękami i bodajże przeklinali.
- Co to jest? - zapytałem.
- O, proszę lepiej nie pytać - odrzekł uczony. - Ten tłum to jedno z najdziwniejszych zjawisk naszej epoki. Na naszej półkuli oświata ogarnęła nawet najniższe stany. Z tego powodu wielu ludzi, ledwie godnych miana zwykłych rzemieślników, rości sobie pretensje do uczoności i literackości; ci ludzie niemal codziennie zbierają się przed Akademią, której drzwi, rzecz jasna, są przed nimi zamknięte, i swoim krzykiem usiłują zwrócić uwagę przechodniów. Do tej pory nie zdołali pojąć, dlaczego nasi uczeni gardzą ich towarzystwem, i ze złości zaczęli ich przedrzeźniać, uprawiając coś na podobieństwo nauki i literatury. Jednak nie znając szlachetnych pobudek powodujących prawdziwymi uczonymi, zamienili jedną i drugą w rodzaj rzemiosła; jeden plecie nonsensy, drugi je chwali, trzeci - sprzedaje, a im więcej sprzeda, tym bardziej jest wśród nich uważany za wielkiego człowieka. (...) Te usiłowania nie odnoszą żadnego skutku i jedynie z każdym dniem wywołują większą pogardę.


Zwracam honor. Książę Odojewski był wizjonerem.


Na pytanie, skąd wzięło się to całe bydło, bohater otrzymuje następującą odpowiedź:
- Przeważnie przybyli z różnych stron świata. Nie znają rosyjskiego ducha, więc obca im jest również miłość do rosyjskiego oświecenia. Chcieliby jedynie wzbogacić się, a Rosja jest zasobna. Cóż robić! Ci ludzie są ciemną stroną naszej epoki i należy mieć nadzieję, że w miarę rozpowszechnienia się oświaty znikną również i te plamy na rosyjskim słońcu...

Podzielając tę nadzieję kończymy naszą przygodę z chińskim studentem na półkuli rosyjskiej.

1 komentarz:

  1. czesc, bardzo lubię stare SF (najbardziej lata 60. i 70.) i musze przyznać, ze to opowiadanie jest napisane z niezłym przytupem :) chętnie przeczytałabym te 'straszne wrózby', może kiedyż trafią w moje ręce. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...