Ciężko się zabrać za klasyczne serie Doktora. Po pierwsze, ze względu na ilość odcinków wprost nie do ogarnięcia, po drugie fakt, że pierwsze sezony to de facto program dla dzieci z lat 60., po trzecie - jest lipa z napisami, zasadniczo oglądam z angielskimi (żeby zrozumieć kosmitów i Szkotów), ale rzadko kiedy są dobrze zsynchronizowane. Zazwyczaj ludzie polecają oglądanie od dwunastego sezonu i czwartego Doktora, żeby nie robić sobie pod górkę z zaginionymi odcinkami i żeby wstępnie ominąć najgorszy paździerz, poza tym Baker tak bardzo kultowy. Pewnie wezmę się za jakiś czas, póki co wyczytałam w paru miejscach, że cztery odcinki kończące sezon 21. pod wspólnym tytułem "The caves of Androzani" są jakieś mega, więc obejrzałam.
I teraz tak: fabuła istotnie jest mega. Doktor i jego towarzyszka Peri trafiają na planetę Androzani Minor, będącą źródłem cennej substancji zwanej spectrox, produkowanej przez żyjące w podziemiach planety nietoperze. Spectrox zapewnia wieczną młodość, a rywalizują o niego Trau Morgus, chciwy właściciel korporacji nadzorujący prace kopalń z sąsiedniej Androzani Major, oraz Shiraz Jek, tajemniczy zamaskowany naukowiec prowadzący tajne badania w jaskiniach Androzani. Morgus dysponuje własnymi siłami wojskowymi na Minorze, Shiraz Jek natomiast produkuje androidy, imitujące dowolną osobę i gotowe spełnić każdy jego rozkaz.
Konkurencja jest wyrównana, każdy z oponentów ma swoje interesujące i niejednoznaczne moralnie motywacje, a Doktor i Peri trafiają w sam środek tego burdelu, najpierw pojmani przez armię Morgusa, a potem uwięzieni przez Shiraza. Dodatkowo mamy najemników handlujących na lewo spectroksem, dziwną bestię, kryjącą się w jaskiniach, oraz królową nietoperzy, której mleko stanowi jedyną odtrutkę na nieprzetworzony, toksyczny spectrox. Fabuła toczy się dynamicznie, do tego stopnia, że ciekawa dalszej akcji obejrzałam cztery odcinki ciurkiem bez chodzenia po kawę i sprawdzania fejsa.
Wszystko to nie zmienia faktu, że jest to srogi paździerz. Serio, jako fanka Dziewiątego, Cronenberga i starej "Planety małp" sądziłam, że biedna realizacja po mnie spłynie, a tu zonk. Nie ruszyli mnie Slytheeni, nie ruszył mnie Strax (btw widziałam wczoraj w tramwaju faceta, który wyglądał jak Strax, normalnie chciałam mu zrobić zdjęcie), ale efekty specjalne z lat 70. to dla mnie zbyt wiele. Spasiony jamnik moich sąsiadów jest bardziej przerażający niż bestia czająca się w mrocznych podziemiach Androzani, po prostu nie osiągnęłam jeszcze takiego skillu nerdostwa, żeby to ogarnąć.
Jeśli chodzi o sceny walki, to najlepszym sposobem na pokonanie przeciwnika jest złapanie go za ramiona i szarpanie, aż padnie na glebę. Do tego dochodzą absurdalnie seksistowskie motywy, cała rola Peri opiera się na byciu uroczą, mdleniu, machaniu kończynami gdy kolejny przeciwnik niesie ją niczym bezwolną kukieł i krzyczeniu "Doctor! Help me!". Nie ukrywam, że ma to pewien urok, szczególnie wątek Peri i Shiraz Jeka jest z lekka sadomasochistyczny.
Ogólnie największym plusem "Caves of Androzani" jest Shiraz Jek. Postać tajemnicza, wielowymiarowa, genialna, o głębokich motywacjach, które wyjaśniają się stopniowo. Piąty Doktor - nie mój klimat. Jest bohaterski, odważny, ale przy tym szalenie kulturalny, raczej spokojny, taki typ młodego arystokraty, pozbawiony nutki szaleństwa. Aczkolwiek seler w butonierce jest spoko, jak będę gdzieś szła w marynarce, to też sobie umieszczę nać selera w kieszonce, żeby każdy się głupio pytał o co chodzi.
Na zachętę trailer:
A gdzie oglądałaś? Bo mam zamiar wreszcie zacząć być "prawdziwom whovianko" i obejrzeć klasyczne serie, ale jeszcze nawet nie sprawdziłam, gdzie mogłabym te odcinki dorwać.
OdpowiedzUsuńDodajesz mi otuchy, pisząc, że fabuła się nie ślimaczy. Ale i tak jestem przerażona tym, co mogę ujrzeć :D.
Ściągnęłam z chomika ;)
Usuń