Gravlax - brzmi jak jedzenie kosmitów, a jest to starożytne danie Wikingów, robione z łososia, marynowanego tradycyjnie w dupie wieloryba. Tak przyrządzony łosoś ma o wiele bogatszy smak niż zwykły wędzony. Robi się trzy dni, a potrzebujemy tylko surowego łososia, grubej soli, cukru, kopru i cytryny.
Dzień 1
Robimy mieszankę soli i cukru w proporcji mniej więcej 2/1. Łososia pozbawiamy skóry, którą następnie zanosimy pod blok dla kotków.
Obkładamy łososia ze wszystkich stron mieszanką (byle grubo), zawijamy w folię i wkładamy na noc do dupy wieloryba. W przypadku braku dupy wieloryba można wstawić do lodówki.
Dzień 2
Wyjmujemy łososia, który w międzyczasie zmniejszył objętość i puścił sok. Odsączamy go i ponownie obkładamy grubo, tym razem pokrojonym koprem.
I na kolejną noc do folii i dupy wieloryba.
Dzień 3
Pozbywamy się kopru, łososia ponownie umieszczamy na folii i wyciskamy cytrynę razem z miąższem, dajemy również trochę oleju. Polecam rzepakowy tłoczony na zimno, jako mieszkańcy chłodniejszych rejonów jesteśmy ewolucyjnie przystosowani do jego spożywania, a nie jakieś tam oliwy z oliwek. Wikingowie nie mieli cytryn, prawdopodobnie radzili sobie z tym problemem umieszczając rybę na kolejną noc pod pachą.
Wpierdalamy pokrojone w plasterki na krakersikach, można przygotować do tego sos koperkowy czy musztardowy, a jak ktoś jest leniwy jak ja, to polecam sos tatarski Ocetix. Dobrze komponuje się z mocniejszym alko, niestety w krajach Wikingów aktualnie jest taka sytuacja, że jak kupujesz za dużo, to przychodzi do ciebie opieka społeczna i pyta, czy masz jakiś problem. Stąd też dużą popularnością cieszy się zacier w proszku do robienia bimbru. My na szczęście nie mamy takiego problemu, więc wystarczy wyprawa do Borysa.
Gravlax dobrze wchodzi również ze śmiercionośnym narkotykiem koloru zielonego, zwanego w niektórych kręgach bakłażanem. Ale to w sumie dotyczy każdego jedzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz