Szósty odcinek nowego sezonu (borze, to już półmetek) - Clara podróżuje z Doktorem, jednocześnie umawiając się z Dannym, który zaczyna nabierać podejrzeń. Doktor powraca jako John Smith, zatrudniając się w szkole Clary na stanowisku woźnego. Oczywiście nie jest to przypadkowe (chociaż po początkowych dialogach można wnosić, że Doktor ma zapędy do kontrolowania jej życia prywatnego i chce mu się bliżej przyjrzeć) - okazuje się, że na skutek pomyłki w szkole materializuje się maszyna wojenna z przyszłości.
Pierwszy zdecydowany plus odcinka to genialne poczucie humoru. Doktor ponownie nie odnajduje się w świecie ludzi i wychodzi na totalnego dziwaka. Sadzi bezczelne teksty, zagląda do klasy przez okno i wskazuje Clarze błąd na tablicy, uporczywie nazywa Danny'ego wuefistą, mimo iż ten uczy matematyki (fajne nawiązanie do Dziewiątego, który wciąż nazywał Micky'ego Rickym). Szkolny klimat stanowi miły przerywnik po poprzednich poważnych odcinkach, odcinek skupia się na relacjach bohaterów, a nie na przygodach, zresztą zagrożenie z kosmosu jest trochę dopięte na siłę - w "School Reunion" wyglądało to zdecydowanie ciekawiej.
Poza tym w końcu doszło do wyczekiwanej przeze mnie konfrontacji Doktora i Danny'ego. Ponownie - tak jak w przypadku Dziewiątego i chłopaka Rose - mamy tutaj pewną rywalizację, z tym że o ile w pierwszym sezonie była to po prostu zazdrość, a Micky był dupersem wołowym, tutaj sprawa jest bardziej złożona. Doktor ma duże wymagania wobec faceta Clary i ostentacyjnie okazuje swoją niechęć (w końcu nie lubi żołnierzy), z kolei Danny to twardy zawodnik, który nie daje wciskać sobie kitu. W końcu demaskuje Doktora jako "oficera" - nieznoszącego sprzeciwu tyrana, który potrafi jednak wydobyć ze swoich podwładnych niespodziewaną siłę.
Na pytanie, dlaczego podróżuje z Doktorem, Clara odpowiada, że jest to fascynujące. Ciężko tutaj o inną odpowiedź, jednak Danny zasiewa ziarno wątpliwości - na jak duże niebezpieczeństwo jest narażona? Czy Doktor jest dla niej niczym ojciec, partner czy przełożony? Jego troska autentycznie wzrusza, w ogóle zresztą jest fajnym facetem. Co do Clary, to coraz bardziej jawi mi się jako stereotypowa pedagożka, lubiąca ustawiać ludzi, ale niekoniecznie stanowiąca jakikolwiek autorytet.
Uwielbiam odcinki, które dzieją się współcześnie i przedstawiają zakłócenie codzienności przez zagrożenie z kosmosu. Dlatego np. "Aliens of London" mimo niewątpliwej biedy (efekty specjalne+żarty o pierdzeniu) jest jednym z moich ulubionych odcinków, jako że zawiera dużo realistycznych fragmentów relacji medialnych, które mogłyby faktycznie pojawić się po inwazji. Podobnie tutaj mamy zwykłą szkołę - tylko niesforna uczennica Courtney Woods, zwana Wpływem Destrukcyjnym, odnajduje wehikuł czasu ukryty w magazynku woźnego. Tego typu odcinki przywracają mi marzenia z dzieciństwa.
Często spędzając nudny dzień w pracy marzę o tym, żeby coś się stało. Inwazja, awaria statku kosmicznego na parkingu przed budynkiem, żeby niszczarka i ksero zyskały inteligencję i nawiązały kontakt, żeby zadzwonił klient z pytaniem o roaming intergalaktyczny, kurwa cokolwiek. Na moim osiedlu powstaje właśnie spory biurowiec i mam już wymyśloną całą historię o nim - otwierają super firmę outsourcingową z mega zarobkami, cała infolinia zmienia pracę i wszyscy są zadowoleni, do czasu, aż okazuje się, że nasz potencjał umysłowy nie jest wbrew pozorom wykorzystywany do sprawdzania faktur czy wklepywania danych, ale jesteśmy podłączeni do superkomputera. Superkomputer buduje statek kosmiczny, żeby szefostwo mogło wrócić na swoją planetę, albo broń do zniszczenia Ziemi, albo coś. Takie fantazje sprawiają mi zawsze dużo radości.
Wracając do "Caretakera" - last but not least, kiedy chodziłam do szkoły podstawowej, woźny zwany Panem Rzemieślnikiem miał swoją kanciapę w bardzo głębokich podziemiach. Bez kitu, trzeba było zejść ze dwa piętra w dół ze stołówki i jeszcze spory kawałek wąskim, ciemnym korytarzykiem. Pamiętam, jak kiedyś zostałam tak wysłana po serduszka ze sklejki, które woźny przygotował na walentynki szkolne, a wyrzynarki i imadła jawiły mi się w półmroku niczym obca technologia. Po tej akcji Pan Rzemieślnik został owiany legendą i powstawało mnóstwo teorii, nad czym pracuje w swoim tajnym laboratorium :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz