Jak zacząć swoją przygodę z Doktorem? Po pierwsze należy znaleźć się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Jeśli w twoim otoczeniu zaczynają dziać się dziwne rzeczy, jest duża szansa, że Doktor pojawi się na miejscu. Wystarczy wypatrywać niebieskiej budki...
A tak na serio: postanowiłam opisać poszczególne sezony ze wskazaniem odcinków, które można potraktować jako reprezentatywne i obejrzeć bez znajomości całej fabuły. Zwłaszcza, że zaczynanie od pierwszego sezonu (mowa oczywiście o New Who - klasyczne serie pozostawmy póki co pasjonatom) może okazać się dla niektórych problematyczne, a nawet zniechęcające. Dlaczego? Odpowiedź poniżej.
Pierwszy sezon z roku 2005 (jedyny, w którym pojawia się Dziewiąty Doktor - w tej roli Christopher Eccleston) jest bardzo biedny jeśli chodzi o efekty specjalne i dosyć groteskowy pod względem fabuły, przy czym od razu zaznaczę, że jest to mój ulubiony sezon i samo zawiązanie akcji było dla mnie niczym objawienie - potem siedziałam już ze szczęką przy ziemi. Dla niektórych jednak może być ciężki do przełknięcia. Odcinki są urozmaicone ze względu na powrót Doktora - BBC postanowiło zacząć na nowo z rozmachem i przedstawić młodszemu pokoleniu widzów cały przekrój przygód, fabuła może mieć więc miejsce zarówno w czasach historycznych (XIX wiek, II Wojna Światowa), jak i współczesnych czy w przyszłości.
Towarzyszką Doktora w pierwszym sezonie jest Rose, która spotyka go, kiedy w sklepie będącym jej miejscem pracy manekiny ożywają i zaczynają atakować ludzi. Rose bywa określana jako niezbyt lotna dresiara i typowa przedstawicielka brytyjskiej klasy robotniczej, należy jednak oddać jej sprawiedliwość, ponieważ wtedy była taka moda, w porównaniu do swojej matki ma i tak świetny gust, a przede wszystkim - jest szczerą, przyjazną i wrażliwą osobą, z którą można łatwo się utożsamić. W odróżnieniu od Amy, Marthy czy Clary nie jest typem bohaterki czy Mary Sue, bywa egoistyczna, bywa, że źle traktuje swojego chłopaka, jest po prostu zwykłą dziewczyną, która przeżywa niezwykłe przygody - czyli schemat stary jak świat i nieodmiennie lubiany.
Dziewiąty Doktor jest określony w brytyjskiej wikipedii jako Doktor w stylu klasy robotniczej, moja mama z kolei określiła go jako "tego, który wygląda jak bezmózgi mięśniak". Istotnie kolejne wcielenia Doktora z nowych serii mają bardziej arystokratyczny i powściągliwy charakter, sposób bycia i ubiór również jest nieco bardziej wysublimowany. Sama postać Dziewiątego jest absolutnie szalona, nieprzewidywalna, pod przykrywką poczucia humoru i ekscentrycznego stylu bycia ukrywająca samotną i udręczoną duszę. Bywa, że wprost wyraża pogardę dla ludzi, określając ich mianem głupich małp, w obliczu zagrożenia wykazując się jednak ogromną empatią.
Czego możemy się spodziewać po pierwszym sezonie? Wszystkiego. Pojawia się m.in. zmodyfikowana genetycznie świnia w skafandrze kosmicznym, ostatni człowiek na Ziemi - kobieta, która tak długo się odchudzał i robiła liftingi, że została z niej wyłącznie rozpięta na stelażu skóra, dyrektor internetu ("Przecież nikt nie posiada internetu!" "To wy, ludzie, tak myślicie."), teleturnieje, w których stawką jest życie... Poniżej przedstawiam polecane epizody, druga i trzecia propozycja to dwa odcinki opowiadające jedną wspólną historię.
1. Dalek
Pozycja obowiązkowa dla tych, którzy chcą się dowiedzieć, o co chodzi z tymi wielkimi solniczkami głoszącymi hasła eksterminacji. Doktor wraz z Rose trafia do Utah w roku 2012, gdzie właściciel internetu prowadzi podziemne muzeum pełne pozaziemskich artefaktów. Okazuje się, że kolekcja zawiera ostatniego żyjącego przedstawiciela rasy Daleków, która prowadziła wojnę z Władcami Czasu z planety Gallifrey. Posiadacz okazu nie zdaje sobie jednak sprawy z zagrożenia, na jakie jest narażony. W konfrontacji z odwiecznym wrogiem Doktor ujawnia bardziej mroczne i nieprzewidywalne oblicze.
2. Aliens of London & World War III
Z pełną świadomością napiszę, że wymienione powyżej odcinki są pod wieloma względami słabe i żenujące, ale jednocześnie zaliczają się do moich ulubionych - oglądacie na własną odpowiedzialność. Konsekwentnie prowadzony do pewnego momentu klimat realistycznej relacji telewizyjnej, ukazujący reakcję mediów i mieszkańców Londynu na rozbicie się statku kosmicznego w centrum miasta, jest jak dla mnie niesamowity i zapewniający masę emocji. Latający spodek uderzający w Big Ben - to jest to, przy odrobinie wyobraźni można poczuć się, jakby te wydarzenia faktycznie miały miejsce. Im dalej w las, tym zabawniej się robi, okazuje się bowiem, że za wszystkim stoją Slytheeni (to nie nazwa gatunku, lecz nazwisko), którzy zdejmują skórę z co większych polityków i zakładają na siebie, działając incognito. Slytheeni wyglądają bardzo sztucznie i bardzo gumowo, dodatkowo w ich kostiumach zbierają się gazy, co obok żartów z niekompetencji rządu stanowi główny element komiczny. Serio. Jeśli to dla was zbyt wiele, mogę polecić najbardziej chyba znane odcinki z Dziewiątym, czyli...
3. The Empty Child & Doctor Dances
Rok 1941, bombardowany Londyn. Wśród sierot wojennych rozprzestrzenia się tajemnicza choroba, objawiająca się maską gazową przyrośniętą do twarzy i nieustannych powtarzaniem "are you my mummy?" (tak, wiem jak to brzmi). Doktor i Rose trafiają do prowizorycznego sierocińca prowadzonego przez dzielną młodą dziewczynę, starając się rozwiązać zagadkę, która w finale znajduje szalenie ciekawe rozwiązanie. Po raz pierwszy pojawia się kapitan Jack Harkness, fantastycznie zagrana brawurowa postać flirtującego ze wszystkimi bez wyjątku podróżnika w czasie, który dołącza do ekipy i tworzy z Doktorem ciekawą, opartą na rywalizacji relację. Tak czy inaczej - jest to po prostu świetnie opowiedziana, wzruszająca historia o rodzicielskiej miłości i ludzkiej empatii w ciężkich, wojennych czasach.
Dla osób, które obawiają się, że tanie efekty specjalne mogą popsuć odbiór serialu bądź nie są przekonane do specyfiki Dziewiątego Doktora - polecam zacząć od Dziesiątego, czyli od drugiego sezonu. O tym w kolejnej notce.
Ja zaczynałam, bez wydziwiania od "Rose" (chociaż kolega Whovianin stanowczo nakazywał zacząć od "Eleventh Hour") i dla mnie to jest najlepszy sposób na rozpoczęcie przygody z New Who. Dziewiąty Doktor był tak zajebisty, że bronił się sam, nawet badziewne efekty specjalne nie przeszkadzały.
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony rozumiem, czemu niektórzy odbijają się od pierwszego sezonu i nie są w stanie po Living Plastic odpalić następnego odcinka.
Ja bez kitu chyba obejrzę pierwszy sezon czwarty raz, mam pianie za każdym razem, kiedy Cassandra zarządza puszczenie starożytnej pieśni z Ziemi i kiedy Doktor każe Jackowi nie upuścić banana, a na finale płaczę ;)
UsuńNiedawno zaczęłam oglądać doktora - jestem na trzecim sezonie i tylko czekam, aż się skończy. Nie podoba mi się Martha Jones, jest bardzo nijaka. Nie mogę się doczekać powrotu Catherine Tate!
OdpowiedzUsuńA co do pierwszego sezonu - z te dwa odcinki z pierdzącymi kosmitami są testem na odporność na dziwne rzeczy. Kto to przejdzie i ogląda dalej, przepadnie na wieki.