To jest filet z węża morskiego. To jest pierś kolcobrzucha, nadziewana mackami kałamarnic, polana tłuszczem z pąkli. Krem, oczywiście, pochodzi z mleka wieloryba. A te przewspaniałe owoce, które właśnie spożywacie zostały przyrządzone z anemonów morskich.
Kapitan Nemo
Moją wyobraźnię w dzieciństwie ukształtowały w równym stopniu brutalne baśnie Andersena i Wilde'a, co powieści Verne'a i mniej więcej tłumaczyłoby to mój aktualny stan umysłu. Właśnie wróciłam do "Tajemniczej wyspy" (pewnie będzie o tym w kolejnej notce), a w międzyczasie obejrzałam sobie klasyczną ekranizację "20 000 mil podmorskiej żeglugi", produkcji Disneya z 1954. I to było zdumiewająco dobre. Dawno tak świetnie się nie bawiłam, oglądając film.
Efekty specjalne są lepsze niż w niejednej współczesnej produkcji, a na pewno lepsze niż w pierwszym sezonie Doktora, lol. Fakt, że produkcja była zajebiście wysokobudżetowa, ale warto zaznaczyć również, że były to klasycznie robione efekty - wszystko zbudowane w studiu, łącznie z modelem wielkiej kałamarnicy. Obecnie mamy do dyspozycji komputery, a i tak atak rekina w 1954 został zrobiony dziesięć razy bardziej wiarygodnie niż w "Sharknado" - zdaje się, że otrzymano go podobnie, tj. za pomocą kompilacji niezależnie nakręconych ujęć.
od lewej: profesor, Popeye, Conseil i Nemo
Przechodząc do fabuły - profesor Pierre Aronnax wraz ze swoim asystentem Conseilem (z ryja zresztą typowy sontaranin) trafia na okręt wojenny, którego załoga ma zbadać pogłoski o potworze morskim atakującym statki. Potwór okazuje się być steampunkową łodzią podwodną, na którą trafiają - opuszczeni przez uciekającą załogę - razem z marynarzem Popeyem, który jest typem pociesznego koleżki z Olsztyna, lubi kurwy i chleb ze smalcem, a także zarobić a się nie narobić. Ekipa poznaje tajemniczego kapitana Nemo, który początkowo zamierza utopić jednostki nieużyteczne społecznie, tj. Conseila i Popeye'a, jednak widząc, że profesor pójdzie za nimi, postanawia zachować na Nautiliusie całą trójkę. Popeye zaczyna knuć plan ucieczki, oddając się niewymyślnym rozrywkom w towarzystwie foki Esmeraldy.
Popeye i Esmeralda - still better love story than Twilight
Ogólnie u Verne'a panuje totalna gejoza. Albo nie potrafił wymyślić wiarygodnej kobiety, albo po prostu przedkładał szorstką męską przyjaźń nad wdzięki niewieście. Strasznie brakuje mi tam czasami postaci kobiecych, które - jeśli już występują - to czekają w domu, aż panowie wrócą z naukowej wyprawy. Fajnie by było wymienić chociażby Conseila i część załogi na laski. Ale to lata 50., nie wymagajmy zbyt wiele. Zwłaszcza, że wizualnie film jest steampunkowo-hollywoodzką orgią dla oczu, a muzyka jest tak absurdalnie dosłowna, że aż chwyta za serce. Stare wysokobudżetowe filmy mają to do siebie.
Fabuła rozwija się dynamicznie, raczej bez pościgów, fajerwerków i strzelanin, niemniej jednak emocje są większe niż w programie Discovery "Polowanie na wielką kałamarnicę" (oglądałam, najciekawsze było jak wyciskali nasienie z nasieniowodów samca i wywnioskowali, że został schwytany w trakcie kopulacji). "20 000 mil" nie jest paździerzowate, jak już to oldschoolowe i teatralne. Są ciężkie dylematy moralne i płomienne przemowy, są nienachalne elementy komiczne. Wszystko, czego można oczekiwać po wysokobudżetowym filmie, a czego jakoś nie mogę znaleźć we współczesnych produkcjach.
Czytam "Tajemniczą wyspę". Jest grubo.
Tajemniczy kapitan Nemo jest Sikhem, który mści się na Anglikach za zniewolenie swojej ojczyzny. Początkowo miał być ponoć Polakiem i mścić się na Rosjanach, co moim zdaniem byłoby o niebo fajniejsze, ale wydawnictwo uparło się, żeby nie drażnić Rosji... Trochę za długo już się ciągnie wątek niedrażnienia Rosji w kulturze, sztuce i polityce.
OdpowiedzUsuńAle książki były świetne. Kochałam kapitana Nemo.
Marit